Obserwatorzy

poniedziałek, 9 czerwca 2014

Poniedzałek

Otwieram oczy. Słońce. Bosko myślę, to będzie dobry dzień. Malucy powstawały, zjedliśmy śniadanie i zabrałam się za porzadki. Po wyjazdowym weekendzie ogarniam torby i resztę pierdół. Wstawiam pralkę za pralką, wieszam pranie na zewnątrz i cieszę się, ze w tą pogodę schnie w rekordowym tempie. Obiad. Maluchy śpią. Chwila przerwy, potem posprzątam. Dziś mi ciężko, staram się blokować qszystkie złe myśli i emocje. Do tego jeszcze te dni. Łykam tabletkę, potem drugą. Lepie, ale z tyłu głowy jeszcze kołacze mi się jakiś dziwny stan. Sprzeczki ze Ślubnym nie są do niczego potrzebne, ale czasem inaczej się  nie da. Doprowadza mnie so szaleństwa. Czasem potrzebne mi łzy, tylko jakoś nie chcą lecieć. Czasem najchętniej uciekłabym na koniec świata. Koniec uzalania się. Napiszę post i biorę się za robotę. Aby zdążyć ogarnąć zanim dzieci powstają. Liczę, ze wyszaleją się po dworze i padną jak muchy o ludzkiej porze. Czeka na mnie naprawdę ciekawa książka.
Tylko najpierw muszę wszystko ogarnąć.
Pasowało by też o siebie zadbać. W lustrze patrzy na mnie ktoś starszy niż  piwinien być.Czas przejrzeć sklepy z kosmetykami wschodu. Cudu nie będzie, ale może chociaż trochę pomoże.

Koniec pierdół. Do roboty!

Miłego!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz