Obserwatorzy

czwartek, 28 lutego 2013

Apdejt.

No nie mam czasu, no.

A to szczepienie, a to jakieś badanie z Małą

Sprzątam, piorę, gotuję.
A jak już ta chwila się znajdzie, to jestem jak koń po westernie, bo nie mam kompletnie siły.

I chyba mi jakichś witamin brak, bo ciągle śpiąca i zmęczona.


Wczorajsze szczepienie z Małą przyniosło wynik 5550g i 66cm w 3-cim miesiącu.
Mały wielkolud.
Żadne ubranka nie pasują, bo w ramionkach wiszą, a na długość albo za małe, albo za długie.


Czekam na szafę. W końcu przyjedzie <jupi>
I będę mogła porządek w tym moim burdelniku zrobić.
Co prawda na razie tymczasowa, ale i tak radości co niemiara :)


***

Ze Ślubnym dobrze, kłócimy się co prawda, bo Ślubny twierdzi, że nic w domu nie robię, ale mam kartę przetargową, bo mówię mu, że jak szafa przyjedzie, to sobie wszystko elegansio pochowam i będzie porządek jak ta lala.
A reszta, no cóż, choćbym nie wiem co w domu zrobiła, to i tak Ślubny będzie twierdził, że jest brudno, bo ja to nie jego mama.
Więc się nie przejmuję.


***

Miłego dnia!

poniedziałek, 25 lutego 2013

Telegraficzny skrót i zdjęcie na nowy tydzień.

Małpa i hipcio nadal robią furrorę. Pół godziny jak nic!
Leń jak stąd do wieczności, ale jakoś się obudziłam i biorę się za robotę.
Albo i nie, Mała ma dość zabawy.
Usypiamy teraz.
Matka nie może posprzątać i zrobić obiadu, tylko ma dziecko utulić.
A reszta niech się dzwoni!


I tak mnie zaskakują te moje Szczęścia.
Wystarczy, że się oddalę na chwilę i oto co zastaję





To lecę!
Miłego dnia!!

sobota, 23 lutego 2013

Trochę zdjęć.

Post specjalnie dla Myski.

Prawie bez słów.

Jesionowe schody
Na pranie uwagi nie zwracamy



A tutaj jesionowy podest
 



 Duma i chluba mojego Męża.
Półbalowy pokój.



 I zbliżenie na półbal





To by było na tyle.

Miłego weekendu!!!

Na kartach zapisane, czyli o książkach słów kilka

http://stalowka.eu/nowosci,stalowa_wola,8,1,stalowowolskie_dni_ksiazki,560.html
Odkąd pamiętam zawsze lubiłam czytać.
Książki to była taka moja odskocznia. Nigdy specjalnie nie miałam koleżanek, jako dziecko oczywiście strasznie chciałam mieć.
Nie wiedząc czemu nie mogłam zdobyć takiej przyjaciółki od serca.

Uciekałam więc w książki, w ten inny, wspaniały świat, gdzie nie byłam odrzucana z powodu wystających uszu, wzrostu, czy też ciętego języka i specyficznego poczucia humoru.
Więc od najmłodszych lat byłam częstym gościem w bibliotece.
W wakacje, czy feria nawet po dwa razy dziennie. Wiadomo, krótkie książeczki i dużo wolnego czasu.

http://90minutowymenedzer.wordpress.com/polecane-ksiazki-2/


Z czasem sięgałam po coraz ambitniejsze pozycje.
Są książki, które wiem, gdzie w bibliotece znaleźć, lecz nijak nie pamiętam ani tytułu, ani też autora.








http://www.empik.com/wichrowe-wzgorza-bronte-emily,287638,ksiazka-p
Są książki do których wracam. Które uwielbiam. I mogłabym czytać bez ustanku. Za każdym razem się nimi zachwycając.
Mogę wymienić tu między innymi Cykl o Ani z Zielonego Wzgórza, książki Jane Austen, Wichrowe Wzgórza, Przeminęło z Wiatrem, Piotra Pierwszego, czy ostatnio Jana z wyspy Patmos.









http://www.poczytaj.pl/28617




http://gonewiththebook.blogspot.com/2012/07/duma-i-uprzedzenie-jane-austen-pride.html


http://www.ksiegarnianamiodowej.pl/jan-z-wyspy-patmos-autor-lidia-witek,3,2.20,3013.html


















http://kormoran.sklep.pl/piotr-pierwszy-aleksy-tolstoj,id2741.html



http://ksiazki.wp.pl/bid,8382,tytul,Przeminelo-z-wiatrem,ksiazka.html?ticaid=11016c






Są też książki, których nie mogłam przeczytać, tu choćby Rozmowy z Katem.
http://merlin.pl/Rozmowy-z-katem_Kazimierz-Moczarski/browse/product/1,637643.html



Dużo jeszcze książek przede mną.
Dużo książek mi się marzy, jednak brak czasu, zmęczenie sprawiają, że lubuję się w lekkich,  niezbyt skomplikowanych pozycjach.
Rządzą Harlequiny i Saga o Ludziach Lodu (47 tomów, kurna).




http://gadzetomania.pl/2011/10/25/kacik-technofoba-cz-5-ksiazka-czy-e-book
Coraz częściej wybieram książki w wersji elektronicznej. E-booki i m-booki.
 I choć tęsknię za szelestem kartek, to wersje elektroniczne są dla mnie wygodniejsze.
Poszukuję więc dobrego i niezbyt drogiego czytnika.

Wie ktoś, coś??



A jak tam Wasze podejście do książek?

piątek, 22 lutego 2013

Na ratunek paznokciom, czyli o moim patencie na zdrowe i mocne paznokcie

Będzie krótko.
Bez specjalnych wywodów.

Ot, łamią mi się paznokcie. Po ciąży się tak wzięło i zrobiło.
I walczę z tym.

Waaaalczęęę!
Mocno i wytrwale. I co dziwne systematycznie.

No to jedziem!

Na moje biedne paznokcie działam podwójnie. Wewnętrznie i zewnętrznie.


Zewnętrznie maluję je odżywką.
Polska marka Eveline zrobiła całkiem niezłą odżywkę.

Oto, co o niej piszą:
Rewolucyjna i unikalna formuła z aktywnym kompleksem Strong Nail (tytan i diament) wnika w strukturę płytki, dzięki czemu skutecznie ją regeneruje i odbudowuje. Uszczelnia, maksymalnie utwardza oraz pobudza wzrost płytki paznokciowej. Uelastycznia ją, zwiększając odporność na uszkodzenia mechaniczne. Zabezpiecza przed pękaniem, łamaniem i rozdwajaniem. Sprawia, że zniszczone, matowe paznokcie odzyskują gładką powierzchnię i lśniący połysk. Już po 10 dniach kuracji znikną wszelkie problemy, a Ty będziesz się cieszyć pięknymi i zadbanymi paznokciami.
Uwaga: Zawiera 2% formaldehydu. Przed użyciem należy zabezpieczyć skórki oliwką lub kremem, a przed rozpoczęciem kuracji wykonać próbę uczuleniową.


Stosowanie to łatwizna po prostu  przez 4 dni nakładamy na płytkę po 1 warstwie odżywki dziennie. Po tym czasie zmywamy wszystko i  zaczynamy od nowa.

Na blogach można przeczytać, że po dłuższym stosowaniu odżywka może spowodować onycholizę, czyli odchodzenie płytki paznokcia od łożyska. Wygląda to tak jakby pod płytką paznokcia pojawiło się powietrze.
Ja nic takiego nie zauważyłam, ale zawsze gdy wykończyłam jedno opakowanie robiłam miesięczną przerwę. 
Poza tym jak ze wszystkim, jednemu pasuje, drugiemu nie. 
Ja ją wielbię miłością wielką. i już. 
Cena to około 10zł. Do kupienia w drogeriach i Rossmannie.
http://www.doz.pl/apteka/p2794-Calcium_pantothenicum_tabletki_100_mg_50_szt



Wewnętrznie ratuję moje paznokcie witaminą B5. Czyli łykam Calcium Pantothenicum.
Działa równiez na włosy, cerę i... tkankę tłuszczową.
Oczywiście jak na razie zbyt krótko przyjmuję tenże specyfik żeby się o nim więcej wypowiedzieć.   
 (Niedługo dojdą też drożdże i skrzyp)

Po cudowną recenzję udajcie się tutaj.
 

 

Co zrobić na obiad.

Nowa zakładka na blogu.
Postaram się wrzucać pomysły na obiad.
I Was też zachęcam do zostawiania swoich.

Bo czasem nie wiadomo, co zrobić.
Pustka w głowie.

Często tak mam.


U mnie dziś ryba z ziemniaczkami, marchewką kalafiorem i brokułem z parowaru.
Do tego sos mocno czosnkowy!

A po południu mam do lekarza.
I miejmy nadzieję, że nie padnie od mojego oddechu :)

Łopatologia włosowa. Część trzecia. Działamy wewnętrznie.

W walce o zdrowe i piękne włosy trzeba się na stawić na jedno:
SYSTEMATYCZNOŚĆ. Kurna, długie słowo.

I działać wewnętrznie. Można pójść na łatwiznę i zakupić cud-preparat, który może i coś tam podziała. Albo i nie.
Wśród takich preparatów można wymienić: Belissę, Merz Special, Skrzypovita, Vitapil, Humavit.
Można też zastosować stare i sprawdzone metody.
Tańsze od cud-preparatów.
I tu jest większe prawdopodobieństwo, że coś się zacznie dziać.

Nie jest to post szczegółowo opisujący składy, związki, działanie i całą resztę.
To po prostu krótki opis metod, którymi możemy ratować nasze włosy.
Jeśli chcecie poczytać bardziej szczegółowo, to można sobie coś wygooglować.
Ewentualnie w komentarzach postaram się odpowiedzieć na pytania.


http://www.doz.pl/apteka/p3157-Lisc_pokrzywy_ziolo_pojedyncze_Kawon_50_g
1. Skrzyp+pokrzywa
Razem lub solo.
Codziennie herbatka ziołowa, z torebki, lub "fusowa" co kto lubi. Choć bardziej podziała ta, z fusów. Do tego tańsza niż torebki :)
Skrzyp trzeba kilka minut pogotować aby wytworzyła się krzemionka.









  http://www.herbapol.com.pl/pl/files/item/m_ziele_skrzypu.jpg

Jak stosować?

Łyżkę ziela skrzypu polnego zalaną ok. szklaną wody zagotować.
Pogotować ok 2 minut.
Wyłączyć palnik, dodać łyżkę liścia pokrzywy. Przykryć, odstawić do wystygnięcia.
Przecedzić przez sitko.
I smacznego.




Stosując skrzyp i pokrzywę należy pamiętać o przyjmowaniu witamin z grupy B, gdyż zioła te działając moczopędnie wypłukują nam witaminy z organizmu.


2. Drożdże.
Tak, tak, drożdże! Takie w kostce ze spożywczaka.

Najpierw trzeba je zamordować. Czyli zalać wrzącą wodą, lub mlekiem. Inaczej mogą nam zacząć fermentować w żołądku.

Jak stosować?
https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjLpTAbimsFWtHQbkBBCXTFtL5F-25BbkIcf660g2e0Hx6wQu13Q6Xn14yv8iCFGCs5gokOpyhzJXB1kllbjJ7LQ8NyKA6V2C4uZBH9t1or6uB2lVqmv4t4prPgT89vHJLVNlMydoMKvP6h/s400/drozdze.jpg
1/4 lub 1/2 kostki pokruszonych drożdży (najlepiej zacząć od 1/4 i stopniowo zwiększać dawkę) zalewamy 1/2 szklanki wrzącej wody lub wrzącego mleka.
Wersja hardcore- po ostygnięciu pijemy toto świństwo bez żadnych dodatków
Wersja soft- blendujemy z babanem, jabłkiem, można dodać kostkę rosołową. Co kto lubi.

Jeśli kogoś odrzuca na samą myśl o piciu drożdży, można łykać drożdżowe tabletki.


3. Calcium Pantothenicum.
http://www.shopmania.pl/medycyna/p-calcium-pantothenicum-100mg-50tab-3981804
Pantotenian wapnia, czyli nic innego jak witamina B5, witamina, która krzywdy większej nam nie zrobi, bo jej nadmiar wydala się z moczem.
Warto wiedzieć, że witamina B5 "robi dobrze" naszym włosom, skórze, paznokciom, zapobiega przedwczesnym oznakom starzenia oraz siwieniu i wypadaniu włosów, a także przyspiesza spalanie tłuszczu. 
 Dostępna w aptekach za ok 7zł

 Jak stosować? 
Wedle wskazań na ulotce. Czyli 1-6 tabletek dziennie.



4. Siemię lniane.

http://www.fakt.pl/Siemie-lniane-wspomoze-Twoj-organizm,artykuly,112133,1.html
Zna je chyba każdy. Mnie się od zawsze kojarzyło ze zmielonym ziarnem, z którego moja babcia robiła sobie "herbatkę" zapach był okropny, zarówno herbatki, jak i owych zmielonych ziaren. Babcia mówiła, że żeby siemię dawało efekty, koniecznie musi być zmielone.
Na szczęście odkryłam, że wcale nie trzeba tego siemienia mielić. Równie dobrze działa taki, w ziarenkach.

Jak stosować?
Łyżkę siemienia zalać niecałą szklanką gorącej wody (ale nie wrzątkiem) i zostawić pod przykryciem na noc. Rano należy "napój" wypić na czczo. Można dodać troszkę soku z cytryny, lub ulubionego syropu. Albo zrobić koktajl l jakimś owocem Pełna dowolność. Nie martwcie się, dla zapominalskich też jest metoda można pić siemię już po około 15 minutach od zalania.

Pijąc siemię trzeba pamiętać, żeby dostarczać organizmowi dużej ilości płynów. Wody najlepiej.
Inaczej można zauważyć skutki uboczne np wzdęty brzuch. Siemię, to błonnik przecież :)


To tylko najbardziej mi znane metody. Z pewnością jest ich dużo więcej. Czytałam coś o żelatynie, gorczycy, kozieradce itp....


Pamiętajcie. Co za dużo, to niezdrowo. Jeśli suplement ze skrzypem, to już nie pijemy ziela skrzypu.
Podobnie z całą resztą. Wiecie o co cho?

I jeszcze jedno. Stosowanie tych metod wpłynie także na naszą skórę i paznokcie (przynajmniej powinno)
Jednak może początkowo spowodować pogorszenie się stanu cery, po prostu organizm się oczyszcza. i wynikiem są różne niespodziewajki.


A w następnym odcinku....
Coś o szamponach, odżywkach, maskach.....

czwartek, 21 lutego 2013

Zima

trzyma i nie puszcza.
I ja tej zimy mam dość. SERDECZNIE!

Ale powiem Wam, że zaczęłam solidnie z Małą spacerować. Tak pół godziny.
W wózek i jazda!
Teraz już jej choroby poprzechodziły. To spacerujemy. Codziennie, no chyba, że pizga strasznie, czy coś.

***

Dziadkowie to mają pojęcie.
Teściowa Małą by owinęła w kokon, bo bez kocyka nie weźmie, bo się boi ,kurna Mała ma 3 miechy i jej w tym kocu gorąco, nie dociera. Dobra, niech se nosi, ja Małą w domu bez niczego.
Teściu by ją zamknął do wiosny, a do pieca ładował, żeby na mieszkaniach ze 30st było.

Moja mama znów uważa, że ja już Małej dietę powinnam zacząć rozszeżać.
I nie dociera jak mówię, że to dopiero po 4-tym miesiącu.
O moim ojcu już nawet nie mówię, bo też ma swoje zagrania...

Taaaaaa. Dziadkowie to mają pojęcie.
A  ja, grzecznie wysłucham i robię co uważam.

***
 Te wszystkie artykuły i porady o rozwoju dziecka to sobie można w dooope wsadzić.
Nijak się mają do prawdy.
Gdybym tak chciała brać pod uwagę, to co w nich piszą, to z Małą byśmy jeździli od lekarza do lekarza.
Bo opóźniona itp.
Oni t chyba na wyrost piszą.

***
Myska mi narobiła ochoty.
I piekę bułeczki cynamonowe.
Ale ciasto będzie maślano-drożdżowe, bo samo drożdżowe to dla mnie za suche jest.

Myska na Twoje barki składam moją wielką doopę.
:)

***
Ślubny się wściekł. Nie ma czasu. A mamy mnóstwo spraw do załatwienia.
Aparat trzeba odebrać, ale na Niego jest reklamacja, więc musi jechać.
Poza tym szafę musimy zamówić, bo mnie wk..denerwują te rzeczy po workach. I nigdy nic znaleźć nie mogę.
I zakupy i w ogóle.
Japierdziu, przegwizdane.
Zastanawiam się jak ludzie żyją za 1000zł w np 4 osoby. Opłaty, jedzenie, ubrania, jakaś chemia, przyjemności.
Nosz kurna.

***
Mój Mąż myśli, że zwariowałam.
Bo zaczęłam wewnętrzną kurację wspomagającą moje włosy, skórę i paznokcie.
Znaczy drożdże piję.
I niedługo więcej będę w siebie przyjmować.

Powoli go przyzwyczajam do myśli kilkuset złotowego zamówienia z różnych stron. Na moje włosy.
Ciekawe przy jakiej kwocie powie, że mnie popieściło.
:D

***
Drożdże mnie wyrosły, lecę zagniatać ciasto.

PS.
Dziewczyny nie wiecie może czasem  kogo zamówić kocyk na drutach wydziergany? Śnię o takim otulaczu, ale nijak nie wiem do kogo się zwrócić. A ja sama na drutach niet.

Łopatologia włosowa. Część druga. Określamy włosy.

Od określenia jakie mamy włosy zależy nasza przyszła pielęgnacja.

Najsampierw trochę o samych włosach.
Podaję za wikipedią:

Włos (l.mn. włosy, łac. pili) – nitkowaty, zrogowaciały, wyspecjalizowany twór naskórka, występujący wyłącznie u ssaków, na powierzchni ich skóry, zbudowany z twardej, spoistej keratyny.
Włos składa się z:
  • łodygi,
  • korzenia,
  • opuszka (cebulki),
  • ujścia torebki włosowej (por skórny),
  • gruczołu łojowego,
  • otoczki włosa,
  • mięśnia przywłośnego,
  • część łączno-tkankowa torebki włosowej,
  • brodawki włosa.
Podstawowym składnikiem włosa jest keratyna; w pigmencie włosa znajduje się barwnik zwany melaminą, który nadaje kolor włosom, tłuszcze oraz związki mineralne.
http://www.interfil.pl/jak-farbowac-wlosy
Keratyna wytwarzana jest w naskórku i zbudowana m.in. ze związków siarki i azotu. Chroni naskórek przed szkodliwymi czynnikami zewnętrznymi. Melanina nadaje kolor włosom i skórze. Rozróżniamy dwa rodzaje barwnika: ziarnisty i rozproszony. Ziarnisty nadaje włosom ciemny odcień, a rozproszony jasny. Im więcej we włosach barwnika rozproszonego tym włosy są jaśniejsze. Melanina nie rozpuszcza się w wodzie, natomiast rozpuszcza się w stężonych kwasach i zasadach.



Rodzaje włosów:

Włosy normalne. Czyli takie, które wyglądają na sprężyste, ładnie się układają. Nie zostały nigdy farbowane, nie wymagają specjalnie skomplikowanej pielęgnacji. Włosy norrmalne nie sprawiają większych problemów w pielęgnacji i stylizacji

http://pl.hairdresser-models.eu/galeria/fryzury/zniszczone-w%C5%82osy.html
Włosy suche w dotyku przypominają siano. Brak im gładkości, elastyczności. Pozbawione blasku. Trudne w stylizacji.

Włosy przetłuszczające się/tłuste. Szybko wyglądają nieestetycznie, błyszczą się, zlepiają w strąki. Brak im objętości są przyklapnięte. Potrafią wyglądać niezbyt ładnie już po kilku godzinach od mycia.Dość specyficzne w stylizacji, nadmiar kosmetyków pogarsza tylko oklapnięcie włosów.

Włosy zniszczone podobne z wyglądu do włosów suchych. Łamliwe, pozbawione blasku, Rozdwajają się. W dotyku sztywne i szorstkie. Zła pielęgnacja i farbowanie to powód tego typu włosa.

Włosy o zróżnicowanej strukturze. Przeważnie od nasady przetłuszczające się, na końcach suche i zniszczone.



Teraz poruszmy temat porowatości.

Cóż to jest ta porowatość?
To nic innego jak odchylanie sie łusek włosa. I rozmiar przerw pomiędzy łuskami. Bardziej łopatologicznie? Wyobraźcie sobie szyszki. Każdy wie jak wyglądają? To bardzo podobnie jak włosy.
http://odlegle.blogspot.com/2012/05/slow-kilka-o-porowatosci-wlosow.html

Stosuje się tutaj podział na trzy grupy 
* włosy o niskiej porowatości
* włosy o porowatości średniej, inaczej normalnej
* włosy o wysokiej porowatości.
 

 Włosy o wysokiej porowatości pochłaniają dużo wody, łatwo je zmoczyć. Dość szybko schną, łuski są otwarte, nie przylegają ściśle do włosa. Takie włosy są często zniszczone i suche, łatwo się łamią, szczególnie na końcach.

Niska porowatość włosów, to łuski szczelnie przylegające do włosa, takie włosy mają gładką powierzchnię, nie chłoną wody w takim stopniu jak włosy o wysokie porowatości, dłużej schną.

Włosy o średniej porowatości są łatwe w przewidzeniu. Dlaczego? Otóż przy takie włosy najłatwiej wystylizujemy czy ufarbujemy. Pobieranie wody i czas schnięcia w tym wypadku jest średni.
 Trzeba pamiętać, że pobór wody i schnięcie włosów zależne jest od wielu czynników. Nie może być więc jednoznacznym określnikiem porowatości.

Dobra, wiemy już mniej więcej co to ta porowatość jest, ale kurna jak ją sprawdzić?
Kilka jest sposobów, ja wybrałam te, które pojawiają się najczęściej:

Sposób pierwszy:
Test z wody: potrzebujemy  kilkanaście czystych, pozbawionych kosmetyków włosów z różnych części głowy oraz szklanki wody. Włosy zanurzamy w wodzie i czekamy aż włosy opadną na dno.
Jeżeli opadną w czasie 2-3 minut to są to włosy o wysokiej porowatości, jeśli utrzymują się na powierzchni to są to włosy o niskiej porowatości, jeśli po jakimś czasie opadają na dno mamy włosy  o sredniej porowatości.

Sposób drugi:
Między palec wskazujący a kciuk bierzemy jednego włosa i od końcówki aż do czubka głowy przejeżdżamy po tymże.
-jesli czujesz, ze palce nie przesuwaja sie gladko po wlosie , sa jakies nierownosci , wlos"trze", "skrzypi" o palce to znaczy ze masz  włosy o wysokie porowatości
-jeżeli palce przesuwają się po włosie gładko i szybko i nie czujesz żadnych niedoskonałości ani "tarcia"  to znaczy ze masz  włosy o niskiej porowatości
-Twoje palce przesuwają się po włosie łatwo mimo ze, twoje włosy z natury nie są gładkie to znaczy z masz włosy o normalnej porowatości 
Dobra, temat określony. 
Ale co wtedy, gdy nijak nie możemy się ustosunkować do wyników przeprowadzonych testów?
W takim przypadku najlepiej jest wyciągnąć średnią. 
Ja na przykład doszłam do wniosku, że mam włosy o porowatości od średniej do wysokiej. 
Porowatość zmienia się wraz ze sposobem naszej pielęgnacji. Częste farbowanie i stylizacja, nieodpowiednie kosmetyki i pielęgnacja sa w stanie zmienić porowatość naszych włosów. 
Podobnie jak narażenie na czynniki atmosferyczne. Wiatr, deszcz, słońce. Wszystko ma wpływ!



W następnym odcinku.....
Włosy wołają jeść. Odżywiamy.





Mam nadzieję, że nie walnęłam żadnego babola.
Jeśli tak, to dajcie znać.














Źródła między innymi:
Wikipedia
http://www.hsr.com.pl/wlosy_rodzaje.html

http://odlegle.blogspot.com/
http://uroda-kosmetyki-opinie.blogspot.com/
http://czarownicujaco.blogspot.com/

środa, 20 lutego 2013

Łopatologia włosowa. Część pierwsza. Wstęp.

Nadejszła wiekopomna chwila.
Zaczynam naprawdę dbać o moje włosy.
Po ciąży zaczęły wypadać, niszczyć się. Łupież, i inne też są moją zmorą.

Ale, ale, toż to nie taka prosta sprawa. Nie wystarczy szampon i odżywka. To by było zbyt proste.
Pełno jest o olejowaniu, kremowaniu, jakieś humektanty, kwasy, porowatość, witaminy, SLS, emolienty, kwasy, natłuszczanie, nawilżanie, naturalne, sztuczne.... ja pierdziu!

Magia, kurna. Czarna magia.
Jednak kiedy tylko zagłębiłam się w temat trochę bardziej. To się mnie rozjaśniło.
Coś tam niecoś wiem, jednak wiedza ma jest jeszcze chaotyczna.
Więc aby nie zapisywac kolejnych karteluszek, które i tak giną gdzieś w czeluściach domu postanowiłam sprawę usystematyzować na blogu.

I zrobić to w sposób łopatologiczny abym nawet w środku nocy na pół śpiąco przeczytawszy wiedziała WTF.

A jeśli komuś się to jeszcze przyda. To się cieszyć będę niezmiernie.
I niechaj człowiek taki nie boi się, a ślad po sobie zostawił, że się przydało, że dziękuje.
albo, że głupoty piszę. I się nie znam.


Popitoliłam, to teraz przedstawiam listę, która zapewne się powiększy. Jeśli o czymciś jeszcze przeczytam.

1. Określamy włosy, czyli początek pielęgnacji.
2. Włosy wołają jeść. Odżywiamy
3. Myjemy, płuczemy, pielęgnujemy. Szampony, odżywki, maski
4. Miziu miziu po włosach.  Trochę o olejach, kremowaniu i innych
5. Zmora nasza. Włosowe problemy. Łupież, wypadanie....
6. Tu trzeba zajrzeć. Czyli o włosowych blogach i forach.


Niniejszym cykl o łopatologii włosowej uważam za otwarty.

wtorek, 19 lutego 2013

Skleroza...

... nie choroba. Nalatać się jednak trzeba.

I tak dziś latam.

Dom nasz ma trzy poziomy. Piwnice, parter i piętro. (strychu nie wliczam)

Pralkę mam w piwnicach.
Pranie robię dziś. Duże pranie.
Po ubrankach Małej i naszych przyszła kolej na ręczniki. Znoszę je na dół.
I pod pralką przypominam sobie, że chyba widziałam jeszcze  ręczniki jakieś na górze. Nie wiem jakim cudem, ale są.
Więc pokonuję 31 stopni w jedna stronę. I okazuje się, że mi się przewidziało.
Schodzę więc 18 stopni na piętro i 13 z parteru do piwnic.

Potem znów 13 spod pralki, bo przypomniałam sobie o ścierkach z kuchni.

Ile ja dziś stopni pokonałam.
No niepojęte.

Ciągle o czymś zapominałam.
Ręczniki i ścierki mnie prześladują.


***
Mała walczyła padła koło północy.
Była dokładnie 00.30 na zegarze jak usnęła na tyle, że mogłam ją przenieść.

Na szczęście rano po mleku i małym przytulaniu padła. I spała do 10. A ja razem z Nią.


***

Dziś nadrobię z postami. Mała u babci. Więc mogę. Napiszę i wrzucę w planowane.
Bo przy niej to różnie jest.
Jednego posta potrafię pisać cały dzień.

***

Czeka mnie też sprzątanie większe.
Szybę od prysznica przydałoby się umyć.

I podłogi na piętrze przejechać.
Czasem mam nerwy na to drewno wszędzie. Płytki, czy panele nie byłyby takie upierdliwe.

I półbal na górze czeka na umycie. Cała podłoga na piętrze.....
Wyobraźcie sobie, co mój Ślubny wymyślił.
Jeden pokój na górze mamy w drewnie. Drewno na suficie, ścianach, podłodze... Tylko okna plastikowe.

Bo w domu u nas to w ogóle drewno króluje. Na podłogach, parapetach, schodach. I sufitach, bo sufity na piętrze mamy drewniane.

Drzwi w całym domu drewniane. Robione na zamówienie. Parapety podobnie. Schody.
Wszystkiego, czego nie dało się kupić gotowego, mamy robione na zamówienie.
Nawet szafkę na buty we wiatrołapie.

No dobra, meble są z płyty. Albo mają fronty z drewna a reszta z porządnej płyty.


Czasem przeklinam te prawie 300m2 domu.
Upierdliwe w sprzątaniu to jest.
A w użyciu czynnym tylko parter i piwnice.

poniedziałek, 18 lutego 2013

Noc to, czy dzień?

Dziecię me oszalało.
Cały dzień spała wszystkiego może z godzinę.
Koło 19 padła.
22.30 pobudka.
I walczymy.
Noszę, bujam, huśtam.
Nawet bujaczek nie pomaga. Noga mnie już boli od wysiłku.

Twarda jest. Zmęczona, oczy się przymykają, ale walczy.

I jeszcze nie wiedzieć czemu zadowolona.
Z lubością konsumuje swoje paluchy podśmiewając się pod nosem.


Tylko mnie sił już brakuje.

Daleko jeszcze?

O smoczku dziecięcym historia krótka.

Upadł mi dzisiaj smoczek Małej.
Znaczy się Dziecię me w złości tenże wypluło i wylądował on na podłożu płytkami zwanym.

Leciałam więc z wyginającym się dziecięciem na jednym ręku i smoczkiem w ręku drugim, żeby owe zbawienie od wrzasków potomka mego wyparzyć.
I przypomniała mi sie historia. O smoczku właśnie.

Wyobraźcie sobie:
Przychodnia, dzień szczepień. W kolejce dzieci w różnym wieku. Niemowlaki i te starsze.
I ona z dzieckiem na ręku dumnie rozmawiała z inną matką o tym, co i jak. Przy dziecku, w sensie.
Przyszła jej kolej, wchodzi. Mija kilka minut, owa matka i dziecię wychodzą z gabinetu.
W ręku matki smoczek.
Przyszedł czas, żeby dziecię ubrać i przygotować do wyjścia na zewnątrz.
Ubiera więc dziecię swe owa matka i nagle..... bum! smoczek na ziemi. Ups, bywa.
A co zrobiła ta kobieta?
No cóż, sprawnym ruchem podniosła smoczek z ziemi, wsadziła do własnego otworu gębowego oblizując to wybawienie matek i ojców po czym jeszcze sprawniejszym ruchem marudzącemu dziecięciu wsadziła do buzi.


Tak mi się przypomniało dziś. W drodze z sypialni do kuchni by dziecięciu memu smoczek wyparzyć.
Odruch wymiotny powstrzymałam. I tylko się zastanawiałam jak można coś tak obrzydliwego zrobić? Swoje zarazki sprzedawać maluszkowi? Dla mnie to obrzydlistwo! Niehigieniczne obrzydlistwo.
Smoczek małemu Wyjcowi wyparzyłam, wsadziłam w paszczękę i udałam się na poszukiwanie smyczki, aby uwiązać to wyparzone, różowe zbawienie me.

Tak, przypomniała mi się tez historia o żonie brata ciotecznego ślubnego mojego.
Matka dwóch chłopców, doświadczona kobieta można powiedzieć uczyniła gest podobny, tylko smoczek jej nie upadł.
Dziarsko oblizała i młodszemu synowi wsadziła w paszczękę.

A ja miałam ochotę wyrazić me zdanie. Głośno. Więc zęby mocno zacisnęłam, głowę odwróciłam. I nie powiedziałam nic.

Jej zarazki. Jej późniejszy problem.

Jutro wizyta w mieście.
Muszę kupić zapasowy smoczek.

niedziela, 17 lutego 2013

Nudna niedziela

Spędziłam dziś samotną, nudną niedzielę.
Samotną, bo dziecię me nakarmione przespało cały dzień,  Ślubny również ululał sie po obiedzie.
A ja siedziałam i się nudziłam. Trochę poczytałam, udało mi się zmieścić posty na blogu.
Kilka czeka na wenę w "kopiach roboczych"

I tak sobie spędzłam nudną niedzielę.

Dopóki dziecię me nie zaczęło uprawiać nocnych stęków, jęków i płaczu.
Nic jej nie jest, chyba tak sobie stres odreagowuje.
Tylko jaki kurna stres?

Jedynym sposobem, to bujanie w foteliku. Więc piszę tego posta, a nogą prasuję. I tylko noga się zmienia.
To chyba można zaliczyć do ćwiczeń?

W ogóle, to ostro dziś ćwiczyłam, podnoszenie ręki do ust z kolejnych chipsem/paluszkiem/ciastkiem. Ciężko ćwiczyłam.

Szukam sobie butów, bo te moje zimowe, to tak jakby dokonują swego żywota. Drugi sezon już jakoś w nich chodzę.
Będzie trzeba przejechać się do któregoś ze sklepów. Problem mam z butami, bo stopa pół numeru mniejsza od kajak, gruba łydka i do tego muszą być bez obcasa. A jak już spełniają wszelkie moje wymagania, to wyglądają jak męskie. I weź tu człowieku mądry bądź.


O, dziecię me domaga się jednak większej uwagi.

Miłego wieczoru niedzielnego!

Wyprawka dla niemowlaka. Kupujmy z głową.

Kiedy mija lamentująco - euforyczny stan "Boże, jestem w ciąży"

http://www.frani.pl/artykul/wyprawka-dla-noworodka-lista-najbardziej-potrzebnych-rzeczy
Pojawia się słowo "wyprawka"













Przyszłe mamusie(tatusiowie również) popadają w stan kilku fazowego otępienia, który mija po nabyciu wszystkiego, co rodzice według listy skomponowanej przy zasięganiu wiedzy wśród innych młodych rodziców oraz wszelkich dostępnych artykułów, postów i wpisów w sieci nabędą. Wtedy to rodzice mogą odetchnąć z ulgą i wyczekiwać potomstwa, lub potomstwem się cieszyć, jeśli takowe się w między czasie pojawi.
http://www.pregnancyandbaby.com/the-hatch-blog/articles/966053/how-a-personal-shopper-can-help-overwhelmed-new-parents

Oczywiście o ile przyszły tatuś nie padnie na zawał serca po podliczeniu sumy, która trzeba wydać, lub którą się wydało.

Prościej mają rodzice, którzy potomstwo już posiadają. Wiadomo wszak już, co tak naprawdę się sprawdza, poza tym nie jest to tak ogromne obciążenie dla portfela.

http://www.daktyl.com/

Planowanie wyprawki należy rozpocząć od ustalenia kwoty, jaką można na takową przeznaczyć.
Można szukać promocji, zamienników,

Najprościej listę potrzebnych rzeczy podzielić na punkty główne:

1. Wózek i akcesoria
2. Pokój
3. Ubranka
4. Kosmetyki
5. Akcesoria


Przykładowych list zakupów w sieci jest mnóstwo i ciut, ciut. Ja takiej nie umieszczę. AmNic nowego nie wymyślę, a po co dublować kolejną.

Napiszę natomiast o czym warto pamiętać i na co zwrócić uwagę.

1. Kupując wózek młody rodzic musi takowy dostosować do swoich warunków. Polecam najpierw obejrzenie interesujących modeli w sklepie, można poprosić sprzedawcę o przymierzenie, czy tenże wlizie do bagażnika. Cóż nam po wózku, którego nijak nie mozna przewieźć?

2. Fotelik również warto, ba! nawet trzeba sprawdzić, jak będzie się sprawował w posiadanym przez nas samochodzie. Czy będzie można go stabilnie zamocować, czy zamocowany nie będzie się gibał. Tutaj rada dla młodych tatusiów, niechaj sprzedawca w sklepie pokarze Wam jak rozpracować montowanie fotelika. Dla "świerzaków" może być to później czarna magia. Wiem, jaki problem miał mój Ślubny.

3. Nie kupuj za dużo ubranek w maleńkich rozmiarach. Zawsze możesz wysłać kogoś po zakupy, lub zamówić w sieci. Takie maluszki szybko rosną, i specjalnie nie zależy im na tym, żeby codziennie mieć coś innego, nowego na sobie. Najważniejsza jest wygoda. A ty zawsze co drugi, czy trzeci dzień włączysz pralkę. I po sprawie. Kupowane ubranka dostosuj do pory roku, w której maleństwo ma przyjść na świat

4. Zainwestuj w dobre kosmetyki. Emolienty są najlepsze do kąpieli takiego maleństwa. Stosunkowo drogie same w sobie, jednak nie musisz potem smarować dzidziusia oliwką, gdyż jest on już odpowiednio natłuszczony, czyli odpada zakup oliwki, czy balsamu. Po miesiącu, czy dwóch można spróbować z innymi kosmetykami.

5. Nie kupuj wszystkiego od razu. Wyprawkowe listy zakupów pełne są różnych gadżetów i dodatków, które w ogóle mogą się nie przydać. Młodzi rodzice poważnie przemyślcie wsystkie zakupy.
Dostęp do wszelkiej maści akcesoriów dla dzieci jest teraz ogromny. Zawsze można kupić później. Po co wydać pieniądze na coś, co nie jest potrzebne?

Listę dobrych rad mogłabym rozszerzać w nieskończoność.
Jednak jest to zupełnie zbędne, gdyż wszelkie dobre rady można zamknąć w jednym zdaniu: Rodzicu, rozsądek i przemyślane zakupy przede wszystkim!


Ameryki nie odkryłam, jednak swój pogląd wyraziłam. Mam nadzieję, że wśród tego natłoku informacji moje kilkanaście zdań choć jednej osobie będzie przydatne.

 


Co myślę o butelkach Tommee Tippee.

Butelka.
To słowo po nocach mi się śniło. Jaką wybrać? Która będzie idealna? Droższa? Może tańsza? Ta, czy tamta?

Początkowo. gdy tylko Malutką dokarmiałam mieliśmy Medelę Calma. Tak, to dla mnie była butelka idealna. Niestety sprawdziła się tylko przy dokarmianiu.

Kiedy już całkiem na butelkę przeszliśmy po długich namysłach mój wybór padł na Tommee Tippee.
Ciekawy kształt i dość porządnie wyglądające na pierwszy rzut oka butelki skusiły mnie wyglądem. Sprawą drugorzędną jest cena. Ta oscyluje w granicach kilkudziesięciu zł, w zależności od pojemności.

Tommee Tippee w swojej ofercie ma dwa rodzaje butelek zwykłe w trzech pojemnościach 150ml, 260ml, 340ml.

 












Oraz Anty-kolkowe 150ml i 260 ml.









 Dostępne są również wersje dekorowane 260ml i 340 ml:
Wszystkie zdjęcia pochodzą ze strony www.tommeetippee.pl

 
Jak każde butelki te również maj wymienne smoczki, których przepływ zmienia się co trzy miesiące.
Jedna butelka od początku do końca karmienia:)


Moja opinia:

Obecnie użytkujemy 3 butelki 150ml w tym jedną anty-kolkową i jedną 260ml.

Opis trzeba  rozpocząć od wyglądu butelki.
Nie da się ukryć, że butelki TT różnią się kształtem od innych dostępnych na rynku.

Początkowo dziwny kształt okazał się być całkiem sensowny. Butelka dobrze leży w dłoni, nie wyślizguje się, nie przemieszcza. Nawet na półśpiąco :)

Nawet Maleńka potrafi przez sekundę, czy dwie przytrzymać sama butelkę, ale tylko wtedy, gdy dobrze złapie w wyprofilowanym miejscu.

Czarna i dobrze widoczna podziałka, to ogromne ułatwienie podczas nocnych karmień.
Szeroki otwór ułatwia wsypywanie kolejnych łyżeczek, no i oczywiście dzięki niemu butlę dobrze się myje.
Nie zachodzą żadnym osadem, mogę bez problemu wrzucić je do zmywarki, dostępne na rynku są uchwyty, więc w późniejszym okresie mogę ułatwić Małej samodzielne picie :)
Zakrętka nie przecieka, łatwo dobrze zakręcić butelkę, nie trzeba się z nią siłować. Z Canpolem miałam problemy. Tutaj system mocujący jest rewelacyjnie skonstruowany.

Smoczki są niezwykle dobrze zaprojektowane, silikon nie jest zbyt twardy, otwór odpowiedni, Mała się nie krztusi, nie ma też problemu z frustracją spowodowaną zbyt wolnym przepływem.
Po dwóch miesiącach wymieniłam je na nowe, gdyż wydawało mi się, że nie są już takie jak powinny być. Troszkę zszarzały, z resztą może i przesadziłam, jednak wolę dmuchać na zimne.

Ogólnie moge powiedzieć, że poza Medelą i cieknącym niemiłosiernie Canpolem, który wylądował w koszu nie mam porównania, jednak butelki TT w mojej ocenie są idealne.

Mogłabym się przyczepić do tego, że smoczki się zapowietrzają, i potrafią się schować w sobie. Jednak nie uznaję tego za wadę, gdyż wiem, że jest to sprawka dziecięcia mego, które bardzo głodne dopada do butli okropnie żarłocznie. Gdy Mała zaspokoi pierwszy głód, problem zassanego smoczka mija.
Ot, takie mam ja dziecię.

Zapomniała bym, ja nie widzę żadnej różnicy pomiędzy wersją z systemem zapobiegającym kolką, a klasyczną. Dla mnie ten moduł na kolki, to dodatkowe elementy do mycia, nic więcej.

Ogólnie polecam Tommee Tippee to firma godna uwagi, myślę, że warto wypróbować

Ja darzę butelki TT miłością z każdym dniem coraz większą, i uważam, że te kilkadziesiąt zł, to nie są pieniądze wyrzucone w błoto.


Podsumowanie:

Dostępność: sklepy z artykułami dla dzieci w sieci i stacjonarne, allegro, apteki

Cena: od kilkunastu do kilkudziesięciu zł w zależności od pojemności.
Najtaniej na allegro, ale nie wiem, czy to nie jakieś podróby, czy coś.
Najpewniej i najdrożej w stacjonarnych miejscach.


Nazwa: Butelka dla niemowląt. Seria Closer to nature
Producent: Tommee Tippee

Moja ocena:  6/6


sobota, 16 lutego 2013

Nivea Soft&Cream - chusteczki idealne? Moja opinia.

Ci, którzy mają dzieci wiedzą jak ważne w codziennej pielęgnacji malucha są chusteczki nawilżane.
Właśnie chusteczek zużywa się najwięcej. W ilościach hurtowych.
Obok pampersów, to jedna z tych ważniejszych rzeczy.
Bynajmniej dla mnie.

Moje wymagania do chusteczek były proste mają być dobrze nawilżone i nie mogą podrażnić delikatne pupki mojej Malutkiej.

Pamiętam pierwsze chusteczki, które Ślubny kupił, po krótkim czasie odparzyły Malutką.


No a potem kupiłam Nivea Soft&Cream. I na nich stanęło. Jak na razie. Mam co prawda kilka zastrzeżeń, jednak nie sa tak znaczące, żebym szukała innych.
http://www.babyranking.pl/producent,310,nivea.html

Chusteczki o niejednolitej, tłoczonej strukturze świetnie wycierają to, co wytrzeć z małej dupki mają.
A do tego nieziemsko pachną. Niezbyt nachalnie, ale tak, jak krem Nivea i coś jeszcze.
Łatwo wyciągają się z opakowania, pojedynczo, nie całymi stadami.
Ważne jest to, że w składzie nie zawierają alkoholu, więc nie podrażnią.
63szt w opakowaniu, to całkiem niezła ilość. Paczka nie jest za duża na wyjście, a podczas domowego użytku opakowanie wystarcza spokojnie na jakiś czas.

Obsługa opakowania nad ranem z nie do końca otwartymi oczami czasem jest stresująca, nie mogę nigdzie znaleźć tych chusteczek z pudełkiem, a ułatwiło by to pewnie zadanie. Kiedyś w końcu i pudełko dopadnę!

Kolejną ważną sprawą jest cena. Ja kupuję w Rossmannie 4-ro paki za 27,99zł, czyli za paczkę wychodzi 6,99zł. Nie wiem, jak przedstawia się sytuacja z tańszymi chusteczkami, ale strzelam, że ceny oscylują w granicach 4-6zł za opakowanie.

Wychodzę z założenia, że na mojej Małej nie będę oszczędzać i eksperymentować z tańszymi odpowiednikami, wolę sobie odmówić, niż męczyć Malutką.


Podsumowanie:

Dostępność:  Rossmann, allegro, markety,  sklepy z artykułami dla dzieci w sieci i stacjonarne.

Cena: zapłaciłam 27,99 za 4-ro pak


Nazwa: Nivea Baby Soft&Cream
Producent: Nivea

Moja ocena:  6/6



piątek, 15 lutego 2013

2 miesiące 2 tygodnie i 3 dni

Dokładnie tyle ma dziś moje Maleństwo.

Walentynkowo było jeszcze lepiej, same dwójki.

Rośnie Nam Mała, oj rośnie.
Od kilku dni już interesują ją zabawki przy bujaczku, śmieje się w głos do małpki (brązowej, no szok!) i fioletowego hipcia. Jak jej się uda trącić maleńką łapką, to początkowo się dziwi, potem śmieje.
Grzechotkami i gryzakami nie jest jeszcze zainteresowana. Ale już niedługo!

Całkiem mocno trzyma główkę, choć jeszcze jej się chwieje trochę.
Nienawidzi leżeć na brzuchu. Położona zanim się wkurzy, to trochę popracuje.

Uwielbia za to jak ją się nosi w pionie. Po prostu chce normalnie oglądać świat, a nie na leżąco.

Widzę już jaka się staje duża, jak pięknie rośnie. Jak ją wszystko interesuje.

A jeszcze niedawno była taka maleńka, ściśle opatulona w szpitalny becik. Bałam się ją ruszyć, żeby nie uszkodzić.
Pamiętam pierwsze karmienie kiedy zdziwiona wbijała we mnie swoje czarne jak węgielki oczka.
Pamiętam pierwszy uśmiech, pierwsze miny, z których tak bardzo śmialiśmy się z eŚlubnym.
Pamiętam pierwszą zmianę pieluszki, bałam się, bardzo się błam żeby jej nie uszkodzić.

A teraz? Mała wiercipięta nie raz da popalić.
Czasem mam jej dość. Płacze, nie chce jeść, pić, w dupę sucho, umęczona nie może już z tego wszystkiego zasnąć. Czasem chciałoby się ją taką płaczącą zostawić do wypłakania.

Jednak j noszę, tulę, bujam, śpiewam (tańczę, podskakuję:) aż w końcu mała Maruda uśnie.

Cieszę się, że zaczyna się kolejny etap w rozwoju Małej. Teraz żeby coś zrobić nie musiałam czekać aż Maleńka uśnie. Gdy nie spała zawsze ktoś musiał przy niej być. Nosić najlepiej.

Teraz w leżaczku śmieje się do plastikowych zwierzątek a ja gotuję, zmywam, sprzątam.
Wystarczy, że fotelik przeniosę w inne miejsce i już mogę dalej zajmować się racą. Mała nadal zajęta zabawkami.


Powiększa nam się domowa farma.
Mamy już różową owcę, tęczową gąsiennicę, różową kaczkę, fioletowego hipcia i brązową małpkę. Do tego dwie dziewczynki, każda w kolorowych sukienkach.



***

Aparat naprawiony.
Mogliśmy odebrać go wczoraj, podczas zakupów. Ale w sklepie nas zbyli. I czekamy do przyszłego tygodnia.
W końcu moje posty będę mogła urozmaicić zdjęciami.


**

Wypróbowałam Moulinex'a i pokochałam miłością wielką.
Ułatwienie przy pracach kuchennych to ogromne.
Tarka ręczna idzie w głęboki kąt szafki kuchennej.

Kolejny to sprzęt, który ułatwia mi pracę w kuchni.
Przy mikserze z misą, blenderze i rozdrabniaczu, krajalnicy, wadze, maszynce do mielenia elektrycznej, zmywarce i indukcji mając Moulinex'a mogę powiedzieć, że chyba nic mi już nie brakuje.
N sobotę będzie jabłecznik. Mąż się ucieszy :)
I moje biedne ręce też. W końcu tarcie jabłek nie będzie udręką.



Przesyłka od Akuku

Dziś otrzymaliśmy przesyłkę od firmy

Po krótkiej wymianie mejli w tempie wręcz ekspresowym otrzymaliśmy śliniaczek, kubek niekapek i butelkę 250ml.

Bardzo dziękujemy firmie Akuku za możliwość testów.
Opinie i recenzje pojawią się jak tylko zapoznamy się bliżej z produktami.

A oto przykładowe zdjęcia zawartości naszej paczuszki:











Wszystkie zdjęcia pochodzą ze strony akuku.com.pl




Wszystkich chętnych odsyłamy na stronę  www.akuku.com.pl
Oraz profil na Facebooku  klik



A my zabieramy się za bliższe poznanie paczuszki!!

czwartek, 14 lutego 2013

Walentynkowe prezenty. Czyli się chwalę!

O kupnie krajalnicy wspominałam tu.
I dziś byliśmy na zakupach. Owa krajalnica został zakupiona.
A jako, że mieliśmy trochę dodatkowej kasy, to mogliśmy sobie pozwolić na zakup Moulinexa o którym też pisałam w tamtym poście.
I wystarczyło jeszcze pieniędzy na wagę łazienkową.

Moje urządzonko wygląda tak:
http://allegro.pl/szatkownica-moulinex-dj756g35-fresh-express-plus-i2961899349.html


http://allegro.pl/szatkownica-moulinex-dj756g35-fresh-express-plus-i2961899349.html



Powiem Wam, że jestem zachwycona.
W końcu placki ziemniaczane, surówki, czy inne nie będą dla mnie udręką.
Jutro wielkie testowanie. Robię placki ziemniaczane.

Bardzo się cieszę. Bo to w końcu coś co mi się naprawdę w kuchni przyda.

***

Z okazji Walentynek Malutka dostała wibrującą maskotkę, gryzaczek i grzechotkę.
Jakoś niespecjalnie ją to jeszcze interesuje, ale z każdym dniem widzę, że coraz więcej potrzebuje bodźców do stymulowania.

Tak w ogóle, to jest przepaść pomiędzy zabawkami dla dzieci, bo albo plastikowy szajs, albo super wypasione dla troszkę starszych maluchów.



środa, 13 lutego 2013

Płyn do butelek i smoczków Nuk - Moja opinia


http://www.nokaut.pl/pozostale-przybory-i-akcesoria-higieny/nuk-plyn-do-mycia-butelek-i-smoczkow-380-ml.html


Producent pisze:


Receptura oparta jest na składnikach naturalnych, których enzymy szczególnie skutecznie usuwają zabrudzenia powstałe z mleka, papki czy soków. Przy tym, płyn NUK jest na tyle łagodny, że bez obawy o zdrowie dziecka, można nim myć zarówno butelki, smoczki, kubeczki, sztućce do nauki jedzenia, jak i części laktatora czy nadające się do mycia zabawki.



Moja opinia:


Zanim natrafiłam na ten płyn butelki i smoczki Małej myłam w ciepłej wodzie z płynem do naczyń. Potem wyparzałam, dwukrotnie. A i tak czułam zapach płynu do naczyń. I miałam wrażenie, że wszelkie elementy nie są dobrze umyte.
Bałam się, że tak "oporządzonymi" butelkami i smoczkami mogę tylko zrobić Małej krzywdę.
Zaczęłam więc szukać innego rozwiązania. Natrafiłam na ten płyn.
I wiedziałam, że nie zaznam spokoju dopóki nie spróbuję.
Rozważałam zamówienie przez internet, jednak w pobliskiej aptece udało mi się zakupić ten produkt.

Po pierwszym użyciu wiedziałam, że jest to strzał w dziesiątkę!
Umyte butelki aż lśnią i co najważniejsze nie mają zapachu. Smoczki również wyglądają tak, jak należy.
Płyn, choć wygląda na strasznie wodnisty jest niezwykle wydajny. Wystarczy tylko odrobinka na gąbce żeby porządnie umyć wszystkie butelki i smoczki Małej.

Już się nie boję o to, że Maleńkiej coś się może stać z powodu źle umytych butelek.
Jeszcze trochę czasu minie, nim zastosuję płyn na sztućcach, talerzykach, czy niekapkach Małej.
Bardzo polecam ten płyn wszystkim mamom.


Podsumowanie:


Dostępność: allegro, doz.pl, mamabebe.pl, apteki stacjonarne, sklepy z artykułami dla dzieci w sieci i stacjonarne.

Cena: zapłaciłam 17,99zł
na doz.pl kosztuje ok.19zł

Nazwa: Spul  Reiniger Płyn do mycia butelek i smoczków
Producent: MAPA GmbH

Moja ocena:  6/6

wtorek, 12 lutego 2013

o ścierkach

Miałam napisać post o ścierkach do zmywania.
Nie, wróć! Napisałam post o ścierkach do zmywania.

Popukałam się w głowe i nie opublikuję, bo to głupie jest.
No, chyba, że ktoś chce poczytać o ścierkach do zmywania.


***

Teraz muszę, wróć nie muszę. Chcę napisać o moim wybawieniu w walce o mocne i zdrowe paznokcie.

Mój szampon (prawie)idealny!

Mogę powiedzieć, że znalazłam szampon prawie że idealny.
Prawie, bo jedyną jego wadą jest.... sami poczytajcie.

http://wizaz.pl/kosmetyki/produkt.php?produkt=35426

Za co uwielbiam szampon Babydream z Rossmanna

* cena, kosztuje ok 3,50zł za 250ml
* dostępność,  każdy Rossmann
* wydajność, starcza naprawdę na długo
* skład, czyli brak zbędnej chemii SLS-ów i innych
* uniwersalność, używam go do pielęgnacji włosów i ciała, nawet okolic intymnych. Korzystałam z niego również po porodzie.
* zapach, niezbyt nachalny, delikatny, taki dzieciowy



Dla zainteresowanych skład:
 Aqua, Lauryl Glucoside, Cocamidopropyl Betaine, Coco-Glucoside, Glyceryl Oleate, Sodium Lactate, Triticum Vulgare Germ Extract, Panthenol, Glyceryl Caprylate, Lactic Acid, Chamomilla Recutita Extract, Parfum.

Tak, śmiejcie się, ja naprawdę używam tego szamponu na codzień, myję głowę codzienni, albo prawie codziennie.
I lepszego nie znalazłam, fantastycznie oczyszcza moje włosy, lepiej niż niejeden inny szampon, którym aby porządnie oczyścić włosy i skórę głowy musiałam myć dwa razy, tu wystarczy raz i już czuję taką specyficzną tępość, wtedy wiem, że dobrze włosy oczyściłam.. Jedyną jego wadą jest to, że plącze włosy. Ale szybko to niweluję nakładając odżywkę do lub bez spłukiwania.



****
Szybko nawiązując do poprzedniego wpisu.
Odbyliśmy rozmowę. Teraz czekam na rezultaty.
Jedyne, co mogę na dzień dzisiejszy powiedzieć to to,że nie jest źle. A nawet całkiem dobrze.
Zobaczymy na dłuższą metę.
Jak myślicie, pokazać Ślubnemu, co o Nim napisałam?

niedziela, 10 lutego 2013

W niedzielę trochę się nudzę.

I szukam jednego sprzedawcy idealnego na allegro żeby Małej zamówić butelki i smoczki i całą resztę.
Skończyła dwa miesiące, niedługo skończy trzeci, a ja chcę być przygotowana do rozszerzania jej diety.
Żeby potem nerwowo nie szukać wszystkich potrzebnych akcesoriów, no i kupić bubel.

***
Przymierzam się też do dużego książkowego zamówienia.
Bo powoli nie mam co czytać.
I tylko Ślubny jęczy żeby nie w tym miesiącu, bo krucho z kasą.
Możecie polecić jakieś pozycje książkowe godne uwagi?

***


Wyzwanie fotograficzne. Dzień siódmy.

Ostatnia rzecz przed zaśnięciem.

To spojrzenie w stronę łóżeczka, czy Maleńka śpi.

O ile Mały potworek nie śpi z nami w łóżku.
W każdym bądź razie idea ta sama.



sobota, 9 lutego 2013

Wyzwanie fotograficzne. Dzień szósty.

Paski.


Pierwsze co mi do głowy wpadło kiedy myślałam o paskach.
Ot, nic specjalnego zwykła narzuta z JYSKu. A jakąż my debatę przeprowadziliśmy podczas jej kupna.
Koń by się uśmiał z nas.

A mnie marzy się taka ręcznie robiona, patchworkowa. CMnóstwo widziałam pięknych.
Może kiedyś sobie sprawię.
Albo co lepsze sama uszyję.

czwartek, 7 lutego 2013

Biorę się za siebie.

Postanowiłam.
Nieodwołalnie.
Biorę się za siebie.
Na wszystkich płaszczyznach.
I nawet w życie wcieliłam ten mój plan.
Zaczęłam łykać witaminy i pomalowałam odżywką paznokcie. No i jeszcze posmarowałam dupsko cud balsamem, co to ma zwalczać cellulitis.

-Kochanie, a chcesz mnie posmarować troooooszkę?- że niby taka gra wstępna będzie.
-Ale tu śmierdzi. Co znów wymyśliłaś?- no i po moim nastroju. Mężczyźni to potrafią wyczuć moment. Nie ma co!


Ćwiczenia co je sobie wydrukowałam odkurzyłam.
Od jutra zaczynam. Ćwiczyć.
A po niedzieli dieta. Wracam do South Beach. Skuteczna jest. Wiem, bo byłam, i przestałam, bo w ciąży się okazało, że jestem. I klops. Żeby nie ta ciąża to teraz bym miała talię osy [śmiech]

W sobotę jeszcze na parapetówie dopakuję ile się da, bo parapetówę robimy. I konkretne życzenia prezentów podałam teściowej. I nawet ponoć coś z listy moich życzeń mamy dostać.
I powiem Wam w tajemnicy, że bardzo ale to bardzo ucieszyła bym się z Moulinexa do szatkowania, tego czerwonego, z reklamy.
Lista była krótka, bo zawierała tylko 5 pozycji. Wszystkich nie dostaniemy, ale 2 lub 3 może się trafią.


***
Mój Ślubny stwierdził, że na Walentynki sprawimy sobie mega romantyczny prezent.
Teraz pewnie się zastanawiacie cóż to takiego.
Nie jestem dobra w budowaniu napięcia jak w horrorach przed najważniejszą sceną, ale musicie sobie wyobrazić tą wstrząsającą grozą muzykę......
Otóż tym romantycznym Walentynkowym prezentem ma być uwaga, uwaga, uwaga....... krajalnica.



Już? Każdy się pozbierał z krzesełka po nagłym wybuchu śmiechu?

Super romantyczne, nie?
Ale powiem Wam, że to ja pierwsza o tym wspomniałam, znaczy kiedyś rzuciłam mimochodem, tak dla żartu żebyśmy sobie sprawili.
No i nie miał chłopina lepszej okazji, to wymyślił.

W sumie lepsza krajalnica niż pudło czekoladek, krajalnica przynajmniej bezpośrednio nie przyczyni się do wzrostu mojej tkanki tłuszczowej, nie to co czekoladki.


***
Zmieniłam szablon bloga.
Ten mi się chwilowo najbardziej podoba.

***
Zna ktoś jakiś pomysł na kurz? Bo u mnie pomimo, że codziennie zamiatam i zmywam podłogę tego dziadostwa jest od zaje****

I mam dość.
Nie lubię sprzątać.
Już wolę prasować.

O właśnie, ja tu  pitu pitu a koszule Mężowskie w liczbie sztuk trzy nie uprasowane.

To leeecę....

Wyzwanie fotograficzne. Dzień czwarty. Troszkę o czasie wolnym & mała opowieść o dziecku

Luty jest....






Bardziej wiosenny niż zimowy.
I teraz już zdjęcie nieaktualne, bo zieleń na polach niczym cukrem pudrem została przyprószona śniegiem.
Na igiełkach sosny biały puch osiadł niczym druga skóra. I tylko pierwotny kolor igiełek nieśmiało wygląda zza białej pierzynki.
Odwilż widać po gałązkach gdy biała otulinka zamienia się w maleńkie kap kap, kropelki powolutku spadające na ziemię....

Zdjęcie nie za bardzo aktualne, bo poniedziałkowe. Ale wciąż lutowe.


****

Są takie popołudnia kiedy moja Maleńka zasypia a w domu zaczyna panować błoga trzy a czasem i czterogodzinna cisza.
Wyłączam wtedy wszelkie hałasujące sprzęty domowe, przymykam drzwi od pokoju w którym śpi i zabieram się za swoje sprawy.
W tych momentach mam czas posprzątać, pozamiatać i pozmywać podłogi, choć tego bardzo nie lubię, to delektując się tą ciszą robię to z przyjemnością.
Mogę dokładnie posprzątać łazienkę, czy sypialnię. I choć wiem, że nikt tego nie zauważy, a szczególnie Ślubny, to i tak robię to z przyjemnością, bo ja będę wiedziała.
Mogę spokojnie poprasować koszule Ślubnego, maleńkie ubranka, czy moje sukienki.
Mogę pobuszować po sieci szukając przepisów, pomysłów i rad, mogę poczytać o życiu innych, mogę w końcu z kubkiem herbaty i książką w ręku zaszyć się w kącie sofy i poczytać, albo nie czytać, tylko błądzić marzeniami po odległych krańcach świata.
I delektować się ciszą.

A kiedy mojemu Maleństwu znudzi się spanie i usłyszę jak zaczyna się wiercić i powoli wybudzać mogę bez pośpiechu przygotować jej mleko i czekać kiedy na dobre otworzy oczka. I apłacze z lekka domagając się uwagi.
Wtedy biorę ja na ręce, podaję butelkę i przyglądam się temu słodkiemu wyrazowi ulgi i determinacji na maleńkiej twarzyczce. Przyglądam się malutkim paluszkom próbującym złapać za dużą i niezbyt wygodną butelkę, przyglądam się determinacji i sile jaka drzemie w tych rączkach kiedy próbuję odsunąć jej dłonie tak, by lepiej mogła uchwycić smoczek.
Z błąkającym się po twarzy uśmiechem przyglądam się zaciśniętym w piąstki paluszkom, wszystkim minkom i grymasom pojawiającym się na buźce Malutkiej kiedy powolutku napełnia swój brzuszek.
A kiedy już skończy jeść posyła mi najcudowniejszy uśmiech pod słońcem.
Cieszę się, że jestem matką.
I kiedy tak sobie celebrujemy te nasze chwile ciszy pojawia się Ślubny:
- Misiek!- woła od progu, i wiem już, że czegoś będzie chciał. Będę musiała podnieść się z miejsca i podążyć w stronę głosu Męża by spełnić jego życzenie.

Cały czar pryska i nie chce ju wrócić.

Ale zaczynają się wtedy chwile zabawy. śmiejemy się w głos, gdy mama całuje za uchem, łaskocze pod brodą, fałszując śpiewa mi różne piosenki, albo po prostu pozwoli pofikać nóżkami bez pampersa.
Podnoszę już wysoko główkę gdy leże na brzuszku, a gdy mi już nie pasuje, to głośno protestuję.
Lubię wyglądać przez okno na świat.
A najbardziej lubię, gdy mama jest blisko.

Mam już dwa miesiące i jestem taaaaka dorosła.

środa, 6 lutego 2013

Ponarzekam trochę.

Tak, dziś mam ochotę ponarzekać.
Ząb mnie boli.
Wystarczy?
Boli jak jasny pieron. Bez tabletek ani rusz. A i po tabletkach boli.
I to nie tak, że nie byłam u dentysty. Właśnie byłam. Wczoraj. I wsadziła mi jakieś siakieś ustrojstwo. I boli. Podobno tak to już jest po tym czymsik.
I szlag mnie jasny na miejscu chce trafić.
Bo poza bolącym zębem boli mnie głowa.
Od płaczu Małej. I od jakiejś maszyny co jej stolarz musi koniecznie w domu używać.
Mała płacze, bo się boi, bo przeszkadza jej ten ciągły hałas, stolarz  hałasuje, no musi przecież a ja się wkurzam.
Krytyczny moment był wtedy, gdy usłyszałam jak sobie ten fachowiec pogwizduje.
Miałam ochotę iść i mu gębę zatkać byleby przestał.

***
Jutro Tłusty Czwartek.

Mam zamiar nasmażyć oponek i faworków.
Już dziś wieczorem chcę się za to zabrać.
Mam tylko nadzieję, że nie będę zbyt zmęczona żeby cokolwiek zrobić.


***
Nocami nie dosypiam. czytam. W końcu znalazłam i czas i ochotę na książki. Kosztem tych kilku cennych godzin snu.
Rano jestem nieprzytomna. Nie chce mi się wstać. I dopiero stękanie Małej podnosi mnie do góry tak wysoko, że prawie pędem lecę zrobić jej mleko.

***

Mam trzydniowe zaległości w komentowaniu i oglądaniu zdjęć z wyzwania.
Mea culpa.
Teraz kosztem całej sterty prania do złożenia i prasowania lecę pooglądać.

Obiad na szczęście nie ucierpi.
Już zrobiłam.