Obserwatorzy

środa, 30 stycznia 2013

tele duperele, kaszelek, chlapa i zdjęcia

Pstryka chory mój Ślubny po kanałach w tv i znalazł tele duperele. Zadzwoń a wygrasz 2500zł ostatnie sekundy programu, zagadka trudna jak budowa cepa.
Nie, nie skusiłam się i nie zadzwoniłam. Nie chciałam wygrać 2500zł.
Na innych kanałach ktoś odkrywa ukrytą prawdę, ktoś inny pyta dlaczego ja, lecą powtórki wszelkich możliwych seriali.

A z mężem tylko czatujemy kiedy leci Rodzinka.pl bo wiemy, że te kilkanaście minut spędzimy zaśmiewając się do łez.

Generalnie w tv nie ma nic. A jeśli już leci coś godnego uwagi, to przeważnie jest bez lektora. Ślubny nie lubi filmów bez lektora, leń z niego i tyle.
Ponoć da się jakoś przestawić w ustawieniach na lektora. Tylko jak to zrobić?

Mała złapała kaszelek. I troszkę katarku. Jak pomóc takiemu Maluszkowi, co dopiero 2 miesiące skończyło? Katarek odciągamy, a kaszelek zwalczamy syropkiem, na szczęście w aptece mądry farmaceuta doradził nam, że troszkę syropku dać jej mogę. I tak jak nie przejdzie do piątku to dzwonię po lekarza.

Poruszanie się po mieście dzisiaj to totalna tragedia. Oboje ze Ślubnym mieliśmy przemoczone nogi. I co z tego, że dojeżdżaliśmy wszędzie samochodem jak do sklepu, czy urzędu trzeba było dojść po totalnej wodzie. I niech to teraz wszystko weźmie i zamarznie. Współczuję ludziom, którzy codziennie muszą się poruszać po chodnikach.

Na naszym podwórku nie jest lepiej. Przejście od naszego domu do domu teściów przypomina wyprawę przez Ocean Spokojny, bo trzeba mieć nerwy ze stali żeby przejść i się nie wkurzyć na wodę w butach.
Żałuję bardzo, że moje super wypasione różowe kalosze zostały na wsi. Z wielką ulgą bym  je dziś założyła.
Tak w ogóle, to ja nie wiem dlaczego Ślubny ma z tych kaloszy taki wielki ubaw. No cóż dziwnego jest w różowych kaloszach?

Malutkiej kupiłam dziś kilka ubranek.
Śmieszne są rozmiarówki dziecięce 62 już na nią za małe,  w 68 totalnie się topi.
Ale trudno, zakładam jej te 68 i podciągam  porcięta pod same paszki, a w śpioszkach zakładam skarpetki żeby nóżki nie uciekały. No, inaczej się nie da.



Ambitnie biorę udział w wyzwaniu fotograficznym. I choć fotograf ze mnie żaden, to mam nadzieję, że się nie skompromituję jakością moich zdjęć. Bo jak na złość aparat się popsuł, ale ten w telefonie całkiem nieźle daje radę...

http://www.senmai.pl/2013/01/7-day-photo-challenge-february/#comment-4317

1 komentarz:

  1. ja też biorę udział w wyzwaniu:) więc życzmy sobie powodzenia:)

    OdpowiedzUsuń