Obserwatorzy

poniedziałek, 28 stycznia 2013

Prasowanie, pranie i zakupy

Generalnie to ja do prasowania nic nie miałam.
Doczasu.
Teraz kiedy mam prasować te wszystkie małe ubranka i pieluchy, to aż mnie biała gorączka łapie.
Wkurzam się i prasuję, choć ten przykry moment odkładam jak najdłużej.
Przeważnie do momentu w którym nie mam już Małej w co ubrać albo czym buźki podetrzeć jak jej się uleje.
I prasuję tą całą stertę, co mi narosła przez kilka dni.

Bo ten, kto mi powiedział, że przy dziecku w pampersach nie trzeba będzie pieluch tetrowych i flanelowych powinien dostać porządnie w czajnik!
Moja Mała zużywa tego jeszcze więcej chyba niż pampersów!


Usłyszałam kiedyś od jednej matki, że swojemu synkowi to ona pierze ręcznie. Bo przecież nie ma tego prania na tyle żeby włączać pralkę.
Matko! Wyobrażacie sobie, ja nie. Małej ubranka, pieluchy i inne bez litości wrzucam w pralkę. 60 stopni i niech się dzieje wola nieba. Leniwa jestem, nie. Od czego mam pralkę?


Swoją drogą producenci ubranek dziecięcych to powariowali.Z cenami. Bo ileż może kosztować kawałek szmatki na taki kaftanik, albo śpioszki? A ceny w sklepach? Kto ma dziecko, ten wie o czym mówię.
Dziękuję Bogu za Pepco w okolicy. Tam przynajmniej za nieduże pieniądze obkupuję Małą w całkiem niezłe jakościowo ciuszki i zate kilkaset złotych za które kupię ciuszki w Pepco w normalnym sklepie nie kupiłabym prawie nic.
I nie, nie jest to krypto reklama, ja tylko stwierdzam fakt. Producenci ubranek zwariowali.
Jak ze wszystkim z resztą. Głupia butelka 150ml jedyne 29,99zł.Dobra, może i burżuj ze mnie, ale mieliśmy butelkę za 15zł i wylądowała w piecu. Przeciekała aż buczało. Ja byłam cała mokra, Mała też.
Wkurzyliśmy się i teraz lecimy na tych droższych. I nie ma żadnych wycieków, przecieków ani nic z tych rzeczy.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz