Obserwatorzy

piątek, 15 lutego 2013

2 miesiące 2 tygodnie i 3 dni

Dokładnie tyle ma dziś moje Maleństwo.

Walentynkowo było jeszcze lepiej, same dwójki.

Rośnie Nam Mała, oj rośnie.
Od kilku dni już interesują ją zabawki przy bujaczku, śmieje się w głos do małpki (brązowej, no szok!) i fioletowego hipcia. Jak jej się uda trącić maleńką łapką, to początkowo się dziwi, potem śmieje.
Grzechotkami i gryzakami nie jest jeszcze zainteresowana. Ale już niedługo!

Całkiem mocno trzyma główkę, choć jeszcze jej się chwieje trochę.
Nienawidzi leżeć na brzuchu. Położona zanim się wkurzy, to trochę popracuje.

Uwielbia za to jak ją się nosi w pionie. Po prostu chce normalnie oglądać świat, a nie na leżąco.

Widzę już jaka się staje duża, jak pięknie rośnie. Jak ją wszystko interesuje.

A jeszcze niedawno była taka maleńka, ściśle opatulona w szpitalny becik. Bałam się ją ruszyć, żeby nie uszkodzić.
Pamiętam pierwsze karmienie kiedy zdziwiona wbijała we mnie swoje czarne jak węgielki oczka.
Pamiętam pierwszy uśmiech, pierwsze miny, z których tak bardzo śmialiśmy się z eŚlubnym.
Pamiętam pierwszą zmianę pieluszki, bałam się, bardzo się błam żeby jej nie uszkodzić.

A teraz? Mała wiercipięta nie raz da popalić.
Czasem mam jej dość. Płacze, nie chce jeść, pić, w dupę sucho, umęczona nie może już z tego wszystkiego zasnąć. Czasem chciałoby się ją taką płaczącą zostawić do wypłakania.

Jednak j noszę, tulę, bujam, śpiewam (tańczę, podskakuję:) aż w końcu mała Maruda uśnie.

Cieszę się, że zaczyna się kolejny etap w rozwoju Małej. Teraz żeby coś zrobić nie musiałam czekać aż Maleńka uśnie. Gdy nie spała zawsze ktoś musiał przy niej być. Nosić najlepiej.

Teraz w leżaczku śmieje się do plastikowych zwierzątek a ja gotuję, zmywam, sprzątam.
Wystarczy, że fotelik przeniosę w inne miejsce i już mogę dalej zajmować się racą. Mała nadal zajęta zabawkami.


Powiększa nam się domowa farma.
Mamy już różową owcę, tęczową gąsiennicę, różową kaczkę, fioletowego hipcia i brązową małpkę. Do tego dwie dziewczynki, każda w kolorowych sukienkach.



***

Aparat naprawiony.
Mogliśmy odebrać go wczoraj, podczas zakupów. Ale w sklepie nas zbyli. I czekamy do przyszłego tygodnia.
W końcu moje posty będę mogła urozmaicić zdjęciami.


**

Wypróbowałam Moulinex'a i pokochałam miłością wielką.
Ułatwienie przy pracach kuchennych to ogromne.
Tarka ręczna idzie w głęboki kąt szafki kuchennej.

Kolejny to sprzęt, który ułatwia mi pracę w kuchni.
Przy mikserze z misą, blenderze i rozdrabniaczu, krajalnicy, wadze, maszynce do mielenia elektrycznej, zmywarce i indukcji mając Moulinex'a mogę powiedzieć, że chyba nic mi już nie brakuje.
N sobotę będzie jabłecznik. Mąż się ucieszy :)
I moje biedne ręce też. W końcu tarcie jabłek nie będzie udręką.



1 komentarz:

  1. jeszcze sokowirówka/wyciskaczka do owoców, żebyście mogli zdrowe soczki popijać :)
    Faktycznie mogliby jakoś skompresować te urządzenia wszystkie, bo człowiekowi miejsca w domu brakuje :)

    Czy ta Twoja nowa zdobycz jest głośna czy cicha? tak na babskie ucho :) bo ja mam wiecznie palce poharatane o zwykłą tarkę i bardzo mi się ten Moulinex podoba :)

    OdpowiedzUsuń