Malutka powoli dochodzi do siebie, Ślubny leczy kaca, a ja mam niedzielne nicniechcenie.
I tak oto spędziliśmy niedzielę w łóżku.
Z krótkimi wypadami do kuchni po coś do jedzenia i po mleko Małej.
No i oczywiście dokładał Mąż mój do pieca. Co by ciepło w zadki było.
***
Sprzątanie ograniczyłam do załadowania zmywarki.
Powinni uhonorować wynalazcę zmywarki jakąś super nagrodą.
I choć zmywarkę uruchamiam od wielkiego dzwonu, jak mamy gości znaczy, to wiadomo, nie muszę zmywać góry naczyć i sztućców.
Został mi tylko dzbanek po soku, kieliszek po winie i dwa od wódki. Tyle co nic.
***
Przygotowuję już zdjęcie na jutrzejsze rozpoczęcie wyzwania fotograficznego.
Nie miałam kompletnie pomysłu, znajomi na szczęście rozwiązali mój problem.
Jak na złość aparat nadal nieczynny. Nic to, trzaskam zdjęcia telefonem.
Dla mnie też zmywarka to największe dobrodziejstwo. I to chyba za nią bym najbardziej tęskniła. U nas przy 2 osobach zmywarka chodzi minimum co drugi dzień, a gdy jesteśmy w domu to i codziennie. Ale ja nawet garnki pakuje do niej. Tylko patelni mi szkoda i myję ręcznie.
OdpowiedzUsuń