Weselonego.
A raczej po weselnego.
Na ślubie Mała dała popis. Płacz przez pół mszy. Wszyscy wiedzieli, że dziecko jest :)
Za to na poprawinach grzeczna była. Wytrzymała od 15 do 20 z małą przerwą na drzemkę.
Dzięki Bogu za babcię i dziadka. Bo dzięki moim rodzicom mogłam się wyspać.
Dostaliśmy flaszkę ponoć całkiem niezłej wódki, trochę ciasta niezłego również. No i do domu wróciliśmy.
Leczę dziś bolące nogi.
Dostaliśmy też zdjęcia z chrzcin. Prawie 300, każde poprawione jakimś programem. W dwóch formatach do tego.
Uwielbiam naszego fotografa. Ten sam, co robił zdjęcia na chrzcinach, robił też na weselu.
I wiecie co dowiedziałam się, e mam jakiś naturalny wdzięk do pozowania i fotogeniczna jestem.
Szok ze stresem. Taki komplement. Bosko.
A teraz ogarniam chałupę, pranie jutro zrobię, dziś mi się nie chce.
I może będę mieć chwilę dla siebie.
oj tam, nudziło się dziecku, a może Mała chciała obwieścić, że jest zwolenniczką wolnych związków, a nie zaobrączkowanych :)
OdpowiedzUsuńMała po prostu zafundowała wujkowi i cioci przedsmak tego, co będą przechodzić jak się im w końcu kiedyś jakiś dzidziuś urodzi:) no przecież kolorowo nie ma:)
Usuń