Obserwatorzy

wtorek, 3 grudnia 2013

Pokiełbasiło się.

Kilka niezbyt miłych sów, za dużo emocji i już.
Jest źle.
Nie wiadomo co dalej.
Ojciec mój totalnie obrażony stwierdził, że jego noga u Nas więcej nie postanie.
Mama, totalnie rozhisteryzowana nie przyjmuje do wiadomości moich tłumaczeń.

I ja w tym wszystkim.
Chciałabym, żeby wszystko było dobrze.
Żeby zaczęli myśleć racjonalnie.

Ale się nie da.

Tu bym chciała, a z drugiej strony mam żal.
O ich zachowanie. O to, że decyzje chcą podjąć pochopnie.
Po raz kolejny pokazali jacy są.

W emocjach o mało nie wygarnęłam, co mnie boli.
O mało, bo nie zrobiłam tego.
Choć może kiedyś wybuchnę.


Od niedzieli chodzę i popłakuję.
Bo emocjonalnie sobie nie radzę.



I tylko jedna myśl w mojej głowie kołacze.
Że już nigdy nie będzie dobrze, że moi rodzice się odwrócą ode mnie, od dzieci, od Ślubnego.


Nie potrafię jak Ślubny pozytywnie myśleć.
Choć on mi powtarza, że będzie dobrze.
Nie potrafię.


Zajmuję się codziennymi sprawami.
Dziećmi.
Domem.
Sobą.

Robię mnóstwo rzeczy.
Planuję, wymyślam coraz to nowe zajęcia, tworzę listy.
 Wieczorami chce padać bez sił.


Nie mam apetytu, nie mam ochoty na nic.
Wszystko jest na siłę.
Byle nie pokazywać nikomu, co w mej głowie siedzi.




Takie sytuacje pokazują na kogo możemy liczyć.

I wyszło, okazało się, że na nich liczyć nie mogę że w najcięższych chwilach zostanę sama.

Jedyne chyba, co mi zostało, to im podziękować.
Za swoje prawdziwe oblicze.


Życie bywa ciężkie..

Grudzień już, Święta za pasem.
Szukam prezentów, pomysłów, dekoruję dom powoli.
Nucę wesołe piosenki.

Udaję, normalność i zadowolenie udaję.


Tyle mi zostało.

2 komentarze:

  1. oj, pokiełbaszone faktycznie :-/
    przytulam...

    OdpowiedzUsuń
  2. Widzę, że Ci trudno... I że trochę sama z tym zostajesz, bo mąż jest pełen optymizmu. Trzymaj się!

    OdpowiedzUsuń