Dopadła mnie jakaś zimowa chandra, czy coś.
Niemoc wielka.
Powoli się zbieram z tego wszystkiego.
Tylko nic nie chce wyjść tak, jak powinno.
Ze Ślubnym o byle pierdoły się sprzeczamy, w domu nie potrafię zapanować nad ładem i porządkiem,chrzciny Małego przed nami, a menu jeszcze nie wybrane, przenieśliśmy sie do innej przychodni, tylko w tej starej jeszcze o tym nie wiedzą, w lodówce pustka, podobnie jak w mojej głowie.
Zaczynam plany, wielkie plany, na razie na kartce, powoli staram sie je realizować.
A największą udręką są finanse, myślę że to właśnie one sa powodem do wielu naszych zmartwień.
I ten ogromny kredyt, który musimy wziąć.
A to, co za oknem nie pomaga w pozytywnym myśleniu.
Tak jest ślisko, że mało się na schodach nie zabiłam.
Masakra.
Się pozbierać potrzebuję....
a moze chcesz za szybko, za duzo??
OdpowiedzUsuńfaktem jest, ze gdy kasy brak lub jakies dolki finansowe sie pojawiaja to rzeczywiscie czlowiek jest taki wybuchowy lub rozdrazniony...przyjdzie czas- przyjdzie rada
pozdrawiam.
ps. moze juz lepiej wiosne wprowadz na blog... te listki takie jesienne