piątek, 1 marca 2013
A obiad robi się sam....
Parowar, moja miłość.
Idealna kasza i ryż, cudne warzywa i ta rybka....
No i najważniejsze, obiad robi się właściwie sam.
W duecie z Moulinex-em wręcz rewelacja:)
***
Mała posiadła nową umiejętność- konsumowanie.
Już drugi dzień z lubością konsumuje różową owcę, którą jej doczepiłam do fotelika.
***
Chrzciny Małej nas w kwietniu czekają.
No i se coś kupić muszę.
A jako, że weszłam właśnie w okres: jem wszystko, co mam pod ręką.
To będzie ciężko.
Szukam więc namiotu pod postacią sukienki :)
***
Się mieliśmy do rodziców moich wybrać.
I nie pojedziemy, bo tam wszystko chore.
Szkoda, bo już tak mi się chce wyrwać z domu.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
oj marzy mi się parowar, chyba czas się za nim konkretnie rozjerzeć:) tyle dobrego słyszałam o parowarach!
OdpowiedzUsuńIwona, tak, parowar to rzecz godna nabycia.
OdpowiedzUsuńI wydania tych kilkuset zł.
My mieliśmy to szczęście, że nasz parowar był prezentem ślubnym:)
mniam, mniam:)
OdpowiedzUsuńsukienka-namiot:) pewnie przesadzasz.
W kwietniu maleńkiej świeto:)))
Marta uwierz, naprawdę będę potrzebować namiotu:)
UsuńZapuściłam się, a teraz nie schudnę. Medyczne względy, niestety:(