Obserwatorzy

czwartek, 28 marca 2013

Dla zachowania w pamięci.

Będzie to post o mojej Małej.
Jutro dokładnie o 15.20 skończy 4-ry miesiące.

Dużo przeszliśmy, bardzo dużo.
Od wybroczyn po urodzeniu, które to spowodowały nasz tygodniowy pobyt w szpitalu połączonych z antybiotykoterapią.
Przez zapalenie płuc, zaparcia, problemy z brzuszkiem doszliśmy do momentu, gdy naszej Małej wszelkie bolączki brzuszkowe mijają, na szczęście.

Codzienne nas mały Skrzat zaskakuje czyś nowym, od kilku dni jest to radosne walenie rączką w zabawki zawieszone przy foteliku.
Nadal ulubioną przyjaciółką jest różowa owca. Lubi też zwykłą tetrową pieluszkę, a gdy ta ma wzorek, to już w ogóle zabawa na całego.

Już nas też pięknie poznaje. I potrafi zatęsknić. U dziadków gdy pobyt jej się już dłuży potrafi syrenę włączyć na tyle silną, że dziadkowie zaraz dzwonią po któreś z nas. W domu płacz po chwili ustępuje a Maleńka gaworzy i śmieje się w najlepsze.

Potrafi nam dopalić. Szczególnie usypianie. Ileż się musi nawymyślać, nawiercić. Trochę płaczu też być musi, obowiązkowo.

Pięknie leży na brzuszku, główkę podnosi wysoko, wiadomo, gdy się zmęczy jeszcze się troszkę kiwa, ale jest coraz lepiej. Gorzej z przewracaniem się na plecki i odwrotnie. Właściwie w ogóle nam się nie chce przewracać.

Na progu piątego miesiąca nasza Mała postanowiła, że chce siedzieć. Jak sama nam mówi w swoim języku znudziło jej się oglądanie świata z pozycji leżącej, więc gdy tylko ma okazję dźwiga się do siadania.
Chwilowo najlepiej, gdy mama lub tata trzymają na kolanach, bo z pozycji leżącej to jeszcze ciężko, chociaż bardo intensywnie nad tym pracuje zapierając się łokciami i podnosząc głowę do góry tak wysoko, jak to tylko możliwe.

Czeka nas też rozszerzanie diety.
I choć zaufany pediatra mówił, żeby się z tym nie spieszyć, to ze Ślubnym doszliśmy do wniosku, że zaczniemy od rozcieńczonego soku jabłkowego. Po to, żeby móc odstawić nasz kupkowspomagacz-laktulozę.
Wszystko powoli.
Po Świętach zaczniemy rozszerzanie diety.
I już nie wiadomo, kto bardziej się cieszy Mała, czy jej tato, który codziennie jej powtarza, że nie samym mlekiem człowiek żyje.
Nadal do mleka musimy dodawać zagęszczacz. Bez tego ani rusz. Inaczej to, co zje ląduje na ubranku i wszystkim, co jest dookoła.


Pomimo wszelkich zmartwień, płaczów i momentów, gdy mamy serdecznie dość humorów Małej, wystarczy jeden jej uśmiech, by w niepamięć poszły wszelkie pretensje.
A jako, że panna nam się często śmieje, to my jeszcze częściej jej wybaczamy.

Każdy etap w jej rozwoju, choćby to był najmniejszy krok przyjmujemy z radością.
Stoją przed Małą coraz większe i trudniejsze wyzwania.
A przed Nami, jej rodzicami jeszcze większe i jeszcze trudniejsze.
Podwójne, można rzec.
I choć minie jeszcze kilka ładnych miesięcy, to ja już teraz szukam w internecie pomysłów na urządzenie Maleńkiej pokoiku.
W naszej sypialni będzie musiało być miejsce na nowe, kolejne łóżeczko.

2 komentarze: