Obserwatorzy

wtorek, 9 kwietnia 2013

Taki to dzień był, co się prawie skończył

Zakupy się udały.
Mała wzbogaciła się o edukacyjną matę i w końcu karuzelkę do łóżeczka.
Powiecie zapewne, że trochę na takową za późno, ale przecież w drodze kolejne, więc i karuzelka później się przyda.
Mój portfel zbiedniał o kilkaset zł, bo przecież zakupy jeszcze i to i tamto.... nic tylko maszynkę do pieniędzy mieć w piwnicy.
I nadal wielką tajemnicą jest dla mnie fakt, jak ludzie mając do dyspozycji 700zł na jedzenie, picie itp. w np. 4 osoby żyją.

Chałupinę z grubsza odgruzowałam i zaległam przed telewizornią.
Z szklanką soku z mango i marakują pycha, mówię Wam. Dodatkowo miałam trochę suszonych moreli i ulubioną słomka ptysiową.
I skaczę po tych 15-tu kanałach naziemnej cyfrowej telewizji co to je mamy.
Na jednym Mod na sukces, nie no lecę dalej, spać nie chcę.
Kolejne to reklamy, jakiś szajs, tu Ewa rozmawia z jakimiś tam, jeszcze do kompletu bajki i wszelaki szajs jaki tylko byc może.
Włączyłam Polo Tv i po dwóch minutach stwierdziłam, że nie dam rady.
No nic nie ma. Nic. Zero. Null.
Ozeszkurnajegomac.
Chciałam trochę odpocząć póki jestem sama. Nie ma Ślubnego, nie ma Małej. No cisza, spokój i sielanka.
Rozglądam się za książką.
Dupa. Książki wszystkie wyniesione na strych. Przeczytane z resztą.
Noszbytowszystkokurna........

Więc zaległam przed komputerem.
Ale tu też mi źle.
Plecy bolą, głowa boli ehhh..... nawet końcówki włosów mnie bolą.
A tu Mała wróci, będzie trzeba się nią zająć, wykąpać, ogarną i w ogóle......

 I jak mantrę powtarzam jutro będzie lepiej, jutrobędzielepiej, JUTROBĘDZIELEPIEJ........

Na szczęście odwołali nam szczepienie. Mniejsze prawdopodobieństwo więc, że coś Mała przydyba z przychodni.
W niedzielę wielki dzień.
 Wszyscy się tym strasznie emocjonują, a ja mam wrażenie, że mnie te emocje omijają. Bokiem jakoś.
Nie wiem, czym mam się stresować i przejmować.
Się wyszykuje siebie i dziecko, się pójdzie do kościoła, się jakoś Małą na mszy będzie uspokajać co by nie wyła, się ją ochrzci, znaczy ksiądz. Potem impreza, jedzonko i inne.
No i już. Po imprezie. Danke, fenkju. Gudbaj.
Czym się stresować. Chyba tym, żeby dziecko mnie sukienki nie porzygało, albo nie nasrała w najważniejszym momencie, albo żeby była grzeczna.
Ot i cała historyja.


Idę zalec w wygodniejszej pozycji choć na chwilę, bo mamy jeszcze dziś jechać załatwiać kościelne sprawy.


Trzymajcie kciuki żeby mi dziecko spać poszło o ludzkiej godzinie i co by się juz nie budziła, bo ostatnio potrafi.


Miłego!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz