Obserwatorzy

wtorek, 16 kwietnia 2013

W końcu doszłam do siebie

Po niedzielnych chrzcinach Małej.
Jedzenia mamy na cały tydzień jeszcze :)


Wszystko było ok do wczorajszego wieczora.
Się Ślubny wziął i obraził.
A ja nie wiem o co.
W domu posprzątane, może błysku jak z żurnala nie było, ale porządek i owszem.
Ładnie sobie kolację zjedliśmy.
A potem coś go trafiło.
Ja nie wiem.
Pytam i pytam. Się zastanawiałam, czy z sypialni się nie wyprowadzić, bo przecież powietrze można było nożem kroić.
Nie widziałam konkretnego powodu czemu mam się wynosić. I zostałam.

Nie rozumiem mojego Męża czasem. Sam będzie męczył o to, żeby mu powiedzieć, jak coś jest nie tak, a sam nie powie.

nożeszkurnajegomać.

A trudno, niech się obraża.
Zbyt ładna pogoda dziś na zewnątrz żebym cały dzień traciła na roztrząsanie powodów jego focha.


A w sobotę się znów bawimy.
Na weselu kuzyna mojego.

I tylko zmasakrowane nogi moe po obtartych butach muszę wyleczyć.


Znacie może sposób na pozbycie się z ciemnego garnituru kłaków puchu z białego kocyka?
Do czyszczenia pojedzie w przyszłym tygodniu. A na razie jakoś domowym sposobem muszę się tego cholerstwa pozbyć.



Lecę może jakieś poranie wstawię, chałupę z lekka ogarnę i z Małą na spacer.


Miłego, słonecznego dnia życzę!


2 komentarze:

  1. Taśmę klejącą przykładaj dokładnie, odejdzie.
    Olej męża, sam wróci na łono normalności, jak skruszeje. Może właśnie Twoje pytania podsycają jego obrażenie na cały świat?
    Wrzuciłabyś jakieś fotki z chrztu, z pewnością pięknie wyglądaliście

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Będą i fotki. Tylko czekamy na te profesjonalne. Nasz fotograf niezwykle zajęty, ale w zamian za efekty jestem skłonna poczekać...

      Usuń