Po niedzielnych chrzcinach Małej.
Jedzenia mamy na cały tydzień jeszcze :)
Wszystko było ok do wczorajszego wieczora.
Się Ślubny wziął i obraził.
A ja nie wiem o co.
W domu posprzątane, może błysku jak z żurnala nie było, ale porządek i owszem.
Ładnie sobie kolację zjedliśmy.
A potem coś go trafiło.
Ja nie wiem.
Pytam i pytam. Się zastanawiałam, czy z sypialni się nie wyprowadzić, bo przecież powietrze można było nożem kroić.
Nie widziałam konkretnego powodu czemu mam się wynosić. I zostałam.
Nie rozumiem mojego Męża czasem. Sam będzie męczył o to, żeby mu powiedzieć, jak coś jest nie tak, a sam nie powie.
nożeszkurnajegomać.
A trudno, niech się obraża.
Zbyt ładna pogoda dziś na zewnątrz żebym cały dzień traciła na roztrząsanie powodów jego focha.
A w sobotę się znów bawimy.
Na weselu kuzyna mojego.
I tylko zmasakrowane nogi moe po obtartych butach muszę wyleczyć.
Znacie może sposób na pozbycie się z ciemnego garnituru kłaków puchu z białego kocyka?
Do czyszczenia pojedzie w przyszłym tygodniu. A na razie jakoś domowym sposobem muszę się tego cholerstwa pozbyć.
Lecę może jakieś poranie wstawię, chałupę z lekka ogarnę i z Małą na spacer.
Miłego, słonecznego dnia życzę!
Taśmę klejącą przykładaj dokładnie, odejdzie.
OdpowiedzUsuńOlej męża, sam wróci na łono normalności, jak skruszeje. Może właśnie Twoje pytania podsycają jego obrażenie na cały świat?
Wrzuciłabyś jakieś fotki z chrztu, z pewnością pięknie wyglądaliście
Będą i fotki. Tylko czekamy na te profesjonalne. Nasz fotograf niezwykle zajęty, ale w zamian za efekty jestem skłonna poczekać...
Usuń