Tak, stanowczo moge powiedzieć, że dziś również czeka mnie jeden z tych dni, które nazywam dniem szalonego kota.
Wieczorem jak sobie palcem do d... oka trafię, to będzie dobrze.
A jak się zaczęło?
Ano zaczęło się od tego, że przyjechała nam dostawa. O 6-tej rano. Na szczęście mogłam się z łóżka ruszyć dopiero o 7-mej Mała oczy otworzyła dwadzieścia minut później. No i teraz robi się śpiaca.
Zaczynam pisać tego posta o dziewiątej, która będzie jak go w końcu skończę? Nie mam pojęcia. Bo non stop mi ktoś przeszkadza, a to teściowa, bo jedzie do miasta na rynek i pytała, czy coś chcę. Tak, oczywiście że chcę, bo z rynku wiadomo świeżutkie warzywka i owocki :) Przynajmniej mam taką nadzieję.
Potem przyszedł Ślubny, bo on też coś chce, potem przyszedł jeszcze raz i ja też musiałam raz lecieć. Wszystko w przeciągu pół godziny.
Obiad na szczęście w połowie zrobiony. Nagotowałam wczoraj gar grochówki. Będziemy jeść jeszcze jutro. Dziś tylko dosmażę naleśników i gitara :)
Pranie muszę zrobić, w domu trochę lepiej posprzątać, bo tak to tylko pobieżnie, dziś już trzeba włożyć trochę więcej pracy. I zamiast w godzinkę, to w półtorej uwinąć się ze sprzątaniem.
Pranie mnie czeka, cała góra prania.
I prasowanie. Wszystkich rzeczy na niedzielę. Ślubnemu garnitur, Małej ubranka, na szczęście mojej sukienki prasować nie trzeba.
Znając życie, coś mi jeszcze wypadnie w ciągu dnia.
Albo Mała tak, jak wczoraj będzie jojczyła cały dzień.
O właśnie, wczoraj byliśmy u okulisty z Małą. Tam, gdzie chodzimy jest tak, że dzieci do roku wchodzą bez kolejki. i nie ma dyskusji. Lekarze sami potrafią pacjenta z gabinetu wyprosić żeby mogło wejść dziecko.
Ale jeden dziadek się uparł, że on na zapuszczenie kropli tylko, że to chwilka i w ogóle.
Siedział w gabinecie razem z osobami towarzyszącymi z pół godziny chyba. Albo więcej. Nawet pielęgniarki miały nerwy. O innych czekających nie wspomnę, bo zaczęli komentować, że o wakacjach i innych pierdołach, to sobie mogą z panią doktor porozmawiać po pracy, że tu maleńkie dziecko czeka i w ogóle.Coś musiało być na rzeczy, ja nie wiem, bo zajęta Małą nie zwracałam uwagi.
Dobra, wchodzimy w końcu na wizytę, pani doktor oczywiście problemu nie widzi. Bo Mała jak na złość oczko ładne, czyste.
Na szczęście trafiliśmy na lekarza, który wysłuchał to co miałam do powiedzenia. I skoro mówiłam, że coś jest nie tak, to tak właśnie jest.
Mała dostała krople na 10 dni i potem ewentulnie jak nie będzie poprawy mamy sie pojawić ponownie.
Plus tej wizyty, taki, że za przepisane krople nie musimy płacić nie wiadomo ile, tylko kosztowały 10zł. Sama wizyta 100zł.
Odetchnęliśmy ze Ślubnym z ulgą, bo pomimo braku jednoznacznej diagnozy dostaliśmy coś, co miejmy nadzieję wywoła poprawę.
Ale decyzja podjęta, jeśli poprawy nie będzie to szukamy typowo okulisty dziecięcego w Łodzi. Bo nie ma sensu męczyć i siebie i Małą.
Oczywiście nasze dziecko robiło furrorę tak w poczekalni, jak i w gabinecie.
Bo jaka to ona grzeczna, ładna, jakie ma duże oczy, tak sobie pięknie baworzy i w ogóle och ach, cud miód i orzeszki.
Podobnie było i potem podczas zakupów, spokojnie się przyglądała wszystkiemu dookoła i osiągnęła szczyt swoich umiejętności, gdy posłała swój bezzębny uśmiech całkiem obcemu facetowi, który akurat przechodził obok.
Dzisiejszy dzień wyzwania, to coś pięknego.
Długo się zastanawiałam co pokazać.
Dużo zdjęć robiłam, ale ciągle jeszcze to nie było 'to'
Ostatecznie padło na to zdjęcie.
Dwa razy oglądałam te dwie magiczne kreski.
Dwa razy czułam całą gamę uczuć i emocji. Od niedowierzania przez smutek, łzy, bezradność aż po radość i szczęście. Tego, co kryje się pomiędzy tymi słowami nie sposób opisać, bo trzeba to po prostu przeżyć.
Pomimo tego wszystkiego dla mnie, jest to najlepszy dowód na dzisiejsze 'coś pięknego'
Pees, czyli dopiska na szybko.
Nie wiem, jak jest z pogodą u Was, ale u mnie jest tak zimno, że musiałam napalić w piecu. No nie dało sie wytrzymać.
Czyli w czerwcu palę w piecu. Będzie tak, jak prprokuje Ślubny, cały rok będzie się palić.
Kurcze... w pierwszej chwili myślałem, ze to pendrive ;) Na szczęście Google mi wszystko wytłumaczył :)
OdpowiedzUsuńMoże i ktoś kiedyś na świecie wpadł na pomysł na taki flash.
UsuńA jeśli nie, to powinieneś szybko ten wzór opatentować :)
Pozdrawiam!
wyszło genialnie, to naprawdę jest piękne, znam to uczucie:)
OdpowiedzUsuńZdjęcie robione na szybko, bo Mała płakała. Ale się udało.
UsuńUczucie cudne :)
Na pewno piękne uczucie...mam nadzieję że je poznam!:)
OdpowiedzUsuńI ja mam taką nadzieję! :) I kiedyś właściwie na kilka dni poznałam. Rzeczywiście coś pięknego!
UsuńZ pewnością będzie Ci dane!
UsuńGłowa do góry. Na weekend podobno upały mają przyjść :-)
OdpowiedzUsuńUfff, byle nie upały!
UsuńBo brzuch protestuje na zbyt wiele kresek!
Byleby było ciepło i słoneczko na niebie.
Ale skwar, nie ja podziękuję :)
Zgadzam sie z Toba, cala gama uczuc, wszystkie jednoczesnie..pieknie to opisalas
OdpowiedzUsuńpozdrawiam!
Cały świat pomiędzy dwoma małymi kreseczkami :)
UsuńNic dodac nic ujac
OdpowiedzUsuńSwietna interpretacja
Dzięki
UsuńTo musi być naprawdę piękne uczucie:) Super!!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Malko
To uczucie nie do opisania :)
UsuńBrawo za pomysł w interpretacji :) Wyjątkowy i niesamowity :)
OdpowiedzUsuńWyjątkowy, to prawda.
UsuńDzięki za brawa :)
Super! :)
OdpowiedzUsuńDzięki :)
UsuńCała gama emocji przy dwóch małych kreseczkach... Nigdy nie robiłam testy, w zamian dostawałam zdjęcie usg
OdpowiedzUsuńUSG też mamy, ale w moim przypadku zawsze pierwsze były testy.
UsuńA mina Ślubnego przy drugim podejściu niesamowita :)
Tak, to jest coś pięknego :)
OdpowiedzUsuńJa też piszę posty "na raty", bo córka, bo mąż, bo ja gdzieś lecę zrobić coś szybko...
Oj z tymi rodzinami to tak jest, nigdy nie dadzą spokoju :)
Usuń..Gratulacje ;)) ..a więc dużo zdrówka życzę dla Was !
OdpowiedzUsuń..bardzo chciałabym w przyszłości doświadczyć tego uczucia.
Dziękujemy bardzo.
UsuńZ pewnością będzie ci dane tego doświadczyć.
i to jest właśnie to;) uczucia miedzy tymi dwoma kreskami nie do opisania;)
OdpowiedzUsuńNie do opisania, to trzeba przeżyć :)
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńJa swojego czasu wpatrywałam się w takie kreski non stop przez godzinę, bo nie mogłam w to uwierzyć. Tak, uczucie nie do opisania.
OdpowiedzUsuńA poza tym, nienawidzę Cię, bo jak patrzę na to zdjęcie to chce mi się płakać.
Kobieto, swoją inerpreacją tematu po prostu mnie pozamiatałaś.
Pozdrawiam serdecznie i zdrowia Wam życzę! ;*
Gratuluję kolejnego dzidziusia!!! A Twój dzień wygląda bardzo podobnie do mojego :-) I też już niedługo zostanę mamą po raz drugi!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
U Nas dziś pierwszy dzień ciepła. Nawet na krótki rękaw można było chodzić :) A też jestem z łódzkiego ;)
OdpowiedzUsuńpiekne piekne :)
OdpowiedzUsuńOj, to prawda: takie dwie kreski to coś pięknego :D
OdpowiedzUsuń