Obserwatorzy

środa, 12 czerwca 2013

Pogodna środa

Pogodnie się zaczęło, od słoneczka za oknem i względnego ciepła, które pozwala wyjść bez zakładania czegokolwiek więcej poza chusteczką na główkę.

I mam nadzieję, że równie pogodnie się skończy.

Obiad się gotuje, pomidorowa oczywiście, Mała siedzi sobie grzecznie w wózku i albo się bawi, albo się przygląda jak piszę.

Ślubny nie robil rabanu o pół do siódmej, tylko dał nam pospać do ósmej, jest pięknie.


Niedzielne chrzciny zaliczone, było nieźle, Małą grzeczna w kościele, co prawda stałam z Nią na zewnątrz, ale i tak nie urządzała żadnych cyrków.
Ślubny jako chrzestny nie spalił połowy kościoła świeczkę odpalając, a impreza na sali była prawie idealna.
Prawie, bo trochę pogodę popsuł deszcz, a druga sprawa to jedzenie, cóż rosół przesolony, za dużo na raz podane do obiadu, potem zbyt długa przerwa.
I niby jedna firma obsługiwała chrzciny nasze wcześniej i te teraz, i tak przy naszych nie mieliśmy nic do zarzucenia, wręcz mogliśmy powiedzieć, że było idealnie, o tyle teraz było dużo, dużo gorzej.
I obsługa trochę nawalała, i to jedzenie gorsze, nie jakoś drastycznie złe, ale 'nasz' rosół był lepszy, te wszystkie dania jakoś sobie porozkładaliśmy w czasie, a nie wszystko na hura, ale wiadomo każdy robi jak mu pasuje, tak też zrobiło kuzynostwo Ślubnego.
Jeszcze jedna sprawa, może najważniejsza, to podejście matki do dziecka.
Otóż kuzynostwo Ślubnego ma synka 5 tygodni starszego od naszej Małej.
i jego mama kompletnie się nie przejmuje, na naszych chrzcinach zielone gile leciały temu chłopaczkowi z noska a ta u lekarza z nim nie była i nie pójdzie, bo przecież samo przejdzie.
Teraz w niedzielę aż krzyczał z bólu ten chłopczyk, a ta mówi, że to z niewyspania. Dopiero po kilku uwagach zwróconych przez babcię chłopca pojechała do domu po lek przeciwbólowy i przeciwgorączkowy. Pół godziny po tym, jak dostał ten chłopczyk syrop, to inne dziecko. Pogodne, wesołe, spokojne.
A tak, przez większą część dnia im marudził, popłakiwał.
Masakra.
I jak to tak ona tak może?  Ja nie jestem jakąś tam histeryczką, ale skoro dziecko tak płacze, to znaczy, że coś jest nie tak. I na następnyu dzień bym do lekarza dzwoniła żeby przyjechał i wybadał.
A z tego co wiem, to ona nie pojedzie, ani nie zadzwoni do żadnego, bo skoro przeszło, to już nie trzeba.


Mała sobie usnęła, ja mogę spokojnie zjeść śniadanie, skończyć obiad, ogarnąć codzienny poranny rozgardiasz, wstawić pranie, i jak się uda to usiąść i poczytać choć kilka stron książki.

Mam nadzieję, że taka pogoda będzie nam dopisywać już cały czas.
Wystarczy tego deszczu.

Miłego, słonecznego dnia wam życzę

1 komentarz:

  1. u nas za to codziennie pompa nieba, ogródek już dawno popłynął, na spacer wyjść ciężko, cieszcie się tą piękną środą też i za nas :) pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń