Obserwatorzy

piątek, 26 lipca 2013

Wcale nie zginęłam.

Tylko mi wzięło i się w internecie popsuło.

Znaczy przez ciągłe włączanie i wyłączanie prądu się coś tam w modemie popitoliło i internetu nie było.

Także miałam spory odwyk od bloga i całej reszty.

Tęskniło mi się, oj, tak.

Zaliczyliśmy już nasze wakacje.
To był chyba najlepszy tydzień od bardzo dawna.
Mogłam liczyć na Ślubnego w każdym  momencie, dobra w nocy do Małej nie wstawał, ale usypiał, nosił, bawił..... full serwis.

I choć pogoda nie dopisała, bo momentami było naprawdę zimno, to powiem Wam, że chyba lepiej taka trochę chłodniejsza niż te upały.
Ślubny oczywiście się spalił, jemu naprawdę nie potrzeba wiele, więc teraz skóra schodzi.

A co poza tym?

Mała ma zęba, choć chwilowo przypomina on bardziej dziurę po wyrwanym, to jest, prawa dolna jedynka.
I z tej okazji od początku tygodnia jest wieczorami niespokojna.
Nie żeby tragicznie, ale szału nie ma. Ot, humorki.


Pisałam ostatnio o truskawkach?
Do tej pory zaliczyłam 5kg czereśni, 3kg wiśni w syrop i po powrocie 6kg wiśni w kompot.

Czereśnie i te 3kg wiśni drylowałam. Te wiśnie w kompot ładowałam z pestką.

Jeszcze muszę dokupić sobie słoików i wsadzić więcej wiśni na kompot i w syrop.
Myślę że jeszcze z 15kg obrobię :)

No i potem to będą gruszki. I śliwki. I nie można zapomnieć o ogórkach na korniszony.

I z tego wszystkiego prawie bym zapomniała o czarnej porzeczce. 4kg. Ale to w woreczki po mniej więcej 30dag i do zamrażarki. Pąkocik będzie :)

Oszalałam, normalnie mnie popitoliło :)

Ciążowe siły jeszcze mam, choć brzuch coraz większy, właściwie ostatnie trzy miesiące.
Albo dwa i pół.
Mały rośnie jak szalony, ponoć, tak mówi lekarz, bo od daty według OM do tej z ostatniego USG spokojnie można odjąć jakieś dwa tygodnie.
Połowa października czyli.


Moją ścianę wstydu pokażę, ale to dopiero w przyszłym tygodniu, jak się weźmie i zrobi większy burdel.
Bo przenosimy po niedzieli rzeczy do garderoby.
Z jednego pierdolnika w drugi.

Więc jak wywalę wszystkie łachy z szafy, to będzie niezły burdel.
Się wtedy zdjęciami pochwalę.

U Was też takie upały?
Już drugi dzień latam w przwiewnej kiecce co i rusz zadzierając ją po sam pas.
Bo mi kurna gorąco.
Bardzo gorąco.

Tak gorąco że jacieżniemogę.


Tak gorąco, że się nic nie chce.

Robić szczególnie.

Kurnajegomać.


Nic więc nie robię, poza minimum

No i oczywiście książki.
Się w kilka po okazyjnej cenie przed wyjazdem zaopatrzyłam, kupiłam też nowego Kinga, nie był w promocji, ale się powstrzymać nie mogłam.
Przeczytałam i powiem Wam, że warto było.
A no i nad morzem oczywiście kilka również kupiłam.
Ale tylko kilka, bo szału nie było z cenami, owszem taniej, ale nie tak jak się spodziewałam.
Chyba dopiero pod koniec sierpnia będą prawdziwe wyprzedaże.


Mała śpi, lecę więc skończyć to moje minimum.
A potem to tylko obijanie się po katach z książką w ręku.


Albo mnie coś strzeli i zabiorę się za kolejne słoiki wiśni.

W ciąży wiadomo, różne rzeczy się dzieją.



Miłego dnia!

I może teraz będę pisać częściej.


3 komentarze:

  1. Jaki tytuł tego nowego Kinga?? bo ja wielka fanka jestem :D:D:D uwielbiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Joyland.
      Polecam. King trochę inaczej. Bez typowego kryminału :)

      Usuń
    2. ostatnia która mi się podobała to była Ręka Mistrza a Dallas już mi jakoś nie przeszło... muszę się i ja skusić, no bo jak to tak... ;)

      Usuń