Tak, my już w domu.
Mały trochę zażółcony, ale wszystko w granicach normy.
Mała na razie u teściów. Wróci pod wieczór.
Na razie Mały to dla niej pewnie zabawka.
Będziemy musieli uważać.
I nauczyć się rytmu dnia we czwórkę.
Teraz dochodzę do siebie, czekam aż rana po nacięciu zagoi się na tyle, żebym mogła normalnie usiąść, czekam aż moje piersi w końcu przestaną twardnieć jak kamienie, no i ogólnie cieszę się, że jestem w domu, że nie muszę już spędzać dni w szpitalnym łóżku nudząc się jak mops.
Czekamy też na moich rodziców, do pomocy przez kilka dni.
A najbardziej liczymy na to, że pogoda się utrzyma i pierwszy spacer już niedługo przed nami!
Dziękujemy bardzo za życzenia i gratulacje.
Budujące te słowa były dla mnie w szpitalu działającym depresyjnie.
Miłego weekendu życzymy.
Cieszcie się pogodą!
oj, nie ma jak w domu.... pomalutku i wszystko się ułoży :)
OdpowiedzUsuńciesz sie chwila, dzieci tak szybko rosna :)
OdpowiedzUsuńno i czekamy na jakies zdjatko itp :)