Obserwatorzy

wtorek, 3 czerwca 2014

Zwykły dzień.

Pobudka przed siódmą. Mały w łóżeczku larmo podniósł, bo nie potrafił sobie poradzić. Zaczyna nam się wspinać. Trzeba opuścić już jeden poziom. Kokosimy się w łóżku. Raz po raz podciągam go bliżej siebie, tłumaczę, że w końcu zleci jak się będzie tak panoszył. W między czasie Ślubny wychodzi do pracy. Wstaję, robię mleko Małemu. Śpi. Mała też śpi. Ubieram się więc i lecę wstawić pranie. Wyglądam przez okno. Strasznie jest. Dziś znów nie pójdziemy na dwór. Trudno. Najchętniej bym się położyła jeszcze pospać. Jednak nie, skorzystam, że śpią i zrobię coś. Mała wstaje pięć minut przed dziewiątą. Siadamy na nocnik, kilkanaście minut później gonitwa za golasem po domu. W nocniku pusto. Mały wstaje, jemy śniadanko, oglądamy bajkę. A potem codzienne zajęcia, trochę książeczek, inne zabawy. Mały żołnierz na podłodze nie może sobie poradzić, biegnę pomagam. W między czasie wieszam i wstawiam kolejne pranie. Jedenasta. Mały śpi. Małą zajęta jakąś superważną pracą w zabawkach. Coś do siebie opowiada. A tak, książki czyta. Nie przeszkadzam więc. Niech czyta. Szykuję obiad. Jemy. Niedzielny rosół, pyszny mi wyszedł. Zadowolona z siebie jestem :D Mała pojadła. Na nocnik, tylko na dwie sekundy. I znów gonitwa za golasem. Do łóżeczka. Kilkanaście minut. Śpi. Ciężkie ma usypianie. Śpią oboje. Obiad zjedliśmy. Ślubny po przerwie poszedł znów w tą niepogodę. Pomyłam podłogi, ogarnęłam kurze i całą resztę Przerwa. Kubek gorącej herbaty. Książka. I znów wieszam i wstawiam pranie. Wstają. Mały po trzech godzinach, Mała po dwóch. Wyspani, zadowoleni. Mała mleko, Mały obiad. Wsuwają oboje aż miło. Ślubny kończy przed trzecią. Jeszcze coś się tam kręci. Wrócił przemoknięty i zmarznięty, zjada chyba ze 12 pierogów z truskawkami. Palimy w piecu. Ufff, Ślubnemu zimno, to dołożył nieźle, my chcemy się pogotować. Znów zabawa z Maluchami, kokoszenie i inne pierdoły. W między czasie robię farsz do pierogów. Balony. Uwielbiają balony. Odbijamy ja do Ślubnego i odwrotnie. Mały się zaśmiewa, Mała również zadowolona. Kolacja. Jemy wszyscy. Mała po swojemu, siedzi w foteliku i skubie. Mały dostał skórkę chleba. Miętoli. Dobre. Pyszne. Znów balony. I książeczki. Uwielbiają książeczki. Kąpiel. Po kolei. Najpierw Mały. mleko. Teoretycznie powinien zasną, w praktyce płacz. Viburcol, Ibum forte i Dentinox. Usnął. Zęby? Nic nie widać, ale nie wiadomo. Teraz Mała. Myju myju. I wyjść nie chce. Płacz. No tak, niedobra mama z wody wyjęła. Piżamka i dalej zabawy z tatą i mamą. Sprzątam po kolacji. A Mała do snu się nie wybiera. Niech biega, może w końcu się nauczy, że trzeba się położyć w łóżeczku samemu. Nie. Woli książeczki czytać W telewizor patrzyć. Ja robię pierogi. Ślubny śpi. Mała nadal biega. 22.40 usnęła w swoim foteliku. No cóż. Dziś wolałam, żeby obyło się bez płaczu, stękania i innych atrakcji. Przełożyłam do łóżeczka. Skończyłam robić te nieszczęsne pierogi. Jutro tylko je ugotować. I będzie pyszny obiad! Ogarnęłam ten cały wieczorny rozgardiasz. Powiesiłam kolejne pranie. Tak, dziś był stanowczo dzień prania. W oczach piasek. Teraz czas na mamine myju myju. Kilka stron książki i sen. Do kolejnego zwykłego dnia.Dobranoc.

1 komentarz:

  1. Nefrytowa, Ty jesteś moja Superwoman po prostu. Dwoje malutkich dzieci i dom na głowie... jesteś po prostu mega i jak to przeczytałam, co tu napisałaś to poczułam, że jestem mega leniem śmierdzącym na odległość... :)

    OdpowiedzUsuń